Wesele jest..pod rodziców. W naszym wypadku. My nie chcieliśmy wesela w ogóle. Ale rodzice -zwłaszcza narzeczonego- argumentowali, że zapłacą za swoich gości i że chcą zaprosić całą (prawie) rodzinę, żeby nie było nietaktu, czy też obrazy. A generalnie chcą się po prostu POKAZAĆ, nawet przed tymi członkami rodziny, z którymi od dawna nie utrzymują kontaktu.
Z tego powodu mama narzeczonego zaciąga kredyt w pracy na opłacenie wesela (tj. konsumpcji swoich gości, bo moi rodzice płacą za gości z naszej strony, a narzeczony za orkiestrę). Dla mnie to chore!! Pamiętam, jak pół roku temu narzeczony przekonywał mnie do wizji skromnego obiadu w restauracji dla najbliższych i świadków, argumentował ile to pieniędzy się zaoszczędzi, że nie obchodzi go co pomyślą jakieś odległe ciotki. A pogadał z rodzicami i zmieniła mu się śpiewka.
Zgodziłam się na to wesele pod warunkiem, że my nie będziemy go sponsorowac. Tak samo było z orkiestrą- ja chciałam DJa (nie fałszuje toto, nie robi przerw, kosztuje 1/3 ceny orkiestry), ale narzeczony za namową "teścia" się uparł, ze 'WESELE MUSI BYC Z ORKIESTRA, ZEBY LIPY PRZED RODZINA NIE BYLO"
Normalnie jak piszę o tym, to jeszcze się wściekam. Jak można człowiekowi w głowie namieszać i jak łatwo rozporządzać się czyjąś kasą, nawet jak się samemu od dwóch lat siedzi w domu na garnuszku zony (mówię o "teściu).
Dla mnie sprawa jest prosta- nie stać cię na wesele, to nie rób. Po co się zażynać finansowo i brać pożyczki!! Sa ważniejsze potrzeby niż nakarmienie fałszywej rodzinki.
No, ale skoro ma już być to wesele, to będę się z niego cieszyć. Na pewno garść osób przyjdzie na nie z chęcią i zabawa się uda. Tyle, że dla mnie szkoda pieniędzy na coś takiego
Wolałabym piekną romantyczną podróż niż całonocny ochlaj.