Sorrki, że tak późno ale dużo mamy na głowie.
9 lipca w końcu wyszłam za mąż.
Poniżej relacja, na razie mam tylko amatorskie fotki, czekamy na zdjęcia od fotografów.
Relacja jest bardzo długa!
Wieczory panieńsko - kawalerskieTydzień przed ślubem odbyły się nasze wieczorki.
Ostatnie noce wolności. Nasz był w klimacie shabby chic, a chłopców w męskim klimacie zadań specjalnych.
My zaczęłyśmy relaksem w SPA, to był świetny pomysł. Ośrodek był piękny, trochę na uboczu miasta, w strefie relaksu czekały na nas pyszne przekąski(m.in. truskawki oblane czekoladą, mniam
), każda z nas miała po dwa zabiegi(masaż balijski i zabieg na dłonie i lub stopy), nie wybierałam nic bardzo obciążającego żeby nie ryzykować przed ślubem jakiś uczuleń czy podrażnień. Oprócz tego mogliśmy korzystać z różnych saun. Zrelaksowałyśmy się niesamowicie, wszystkie moje przyjaciółki mówiły, że to był naprawdę dobry pomysł.
Kiedy my odpoczywałyśmy i piękniałyśmy na wieczór, chłopcy walczyli o przetrwanie na arenie laser tag'a(taki paintball tylko ma się lasery zamiast kulek z farbą), podzieleni zostali na 3 drużyny. Prawdopodobnie wygrał nasz główny drużba ale nikt do końca nie wie.
Około 14 przyszli do nas fotografowie, niestety nie pozwolono nam zrobić zdjęć w samym ośrodku ale za to mogliśmy zrobić zdjęcia w ogrodzie.
Ja poszłam się malować i czesać na wieczór a dziewczyny zostały w apartamencie żeby się szykować a także przyszykować specjalne zadania niespodzianki dla mnie. Dzień wcześniej odbył się wielki test wiedzy, pierwsza część o moim wtedy jeszcze narzeczonym poszła mi świetnie, druga część z prowadzenia domu, już nie tak dobrze.
Za każdą niepoprawną odpowiedź miałam wybrać numerek odpowiadający jakiemuś tajemniczemu zadaniu.
Chłopcy zmęczeni również udali się do swojego apartamentu na before, męska tajemnica nie pozwala im zdradzić co się tam działo ale kiedy przyszłam tam na chwilę(musiałam wziąć od narzeczonego potwierdzenie rezerwacji na wieczór) to wyglądało to jak w gangsterskich filmach z lat amerykańskiej prohibicji.
Wszyscy siedzieli przy stole, pili, rozmawiali i raczej dobrze się bawili.
Wróciłam do dziewczęcego apartamentu i wszystkie moje przyjaciółki wyglądały pięknie, ja też szybko się ubrałam, poradziłam, które ubrać kolczyki i wyruszyłyśmy na miasto. Dziewczyny już były głodne a jeszcze czekało nas kilka zadań. M.in. musiałam być niesiona na około pomnika Mickiewicza, czy poprosić jakiegoś obcokrajowca o zaśpiewanie miłosnej piosenki w jego ojczystym języku. Kiedy wykonałam kilka zadań udaliśmy się na kolacje do magicznego poddasza, zamienionego w starą krainę przez naszą cudowną florystkę. Klimat był naprawdę świetny.
Spędziliśmy trzy leniwe godziny, na rozmowach jedzeniu pysznych rzeczy i popijaniu wina.
Chłopcy również zgłodnieli, niestety nie mieli tak dużego transportu(ich kolacja była na Kazimierzu). Jeden z drużbów jednak szybko wpadł na pomysł i wszyscy pojechali meleksem. Mieli super przygodę.
Na męskim wieczorku oczywiście nie mogło zabraknąć męskiego jedzenia. Kolacje mieli w LoveKrove, takiej knajpce dającej świetne hamburgery i mającej bardzo ciekawe wnętrze. Na stole ustawione były dekoracje nawiązujące do całości wystroju(kwiaty z uszami krowy itd. ) wszystko było w klimacie z lekkim przymrużeniem oka. Kawalerskie hamburgery bardzo chłopakom smakowały.
Kiedy kolacja się skończyła przyszedł czas na najbardziej szaloną część wieczoru. My udaliśmy się do klubu, na górze mieliśmy wynajęty viproom, dobra rada, jeśli ustalacie limit na barze nie wykupujcie już dodatkowych alkoholi, nie byłyśmy w stanie tego wypić wszystkiego.
Powiem tylko w skrócie, że noc była szalona, piłyśmy, bawiłyśmy się, ja wykonywałam dalsze zadania, tańczyłyśmy na barze itd.
Mieliśmy też swoje nazwijmy to wrażenia estetyczno-artystyczne.
Skończyłyśmy w mocnych godzinach porannych.
U chłopaków nie było gorzej, oni poszli do klubu nocnego, niestety tam już fotograf nie mógł z nimi wejść. Z tego co wiem to wrażenia estetyczne również były świetne, z ich relacji wynika, że bawili się równie świetnie choć może nawet grzeczniej niż my.
Potem przenieśli się do klubu z tańcami po drodze gubiąc 2 uczestników(Bangkok has them
). Na szczęście rano wszyscy się odnaleźli cali i zdrowi(nie licząc bólu głowy.
).
ZDJĘCIA -
http://paulaimiko.pl/index.php?site=galeriaNa naszej stronie internetowej, pierwsza część zdjęć z wieczorków, na resztę wciąż czekamy. W dwóch galeriach na dole.
Ślub i weselePiątekW piątek zwieźliśmy wszystko do pokojów, przybył również orszak, nasi kamerzyści i fotografowie. Nasza stylistka przywiozła wszystkie suknie i garnitury dla orszaku, zrobiliśmy dwa wieszaki, męski i damski żeby jutro nie było problemów z odnalezieniem swoich sukienek, koszul czy dodatków.
Nasz główny drużba pojechał z Miko po kilka rzeczy jeszcze a reszta orszaku pomagała mi jak mogła. :)W międzyczasie nasza sala piękniała z minuty na minutę, ale nie byłam w stanie sobie wtedy wyobrazić jak ta sala może wyglądać.
Panie konsultantki zaglądały co chwilę i pomagały wszystkim ekipom.
Wieczorem pojechaliśmy na próbę. I to był bardzo dobry pomysł! Jeśli macie duży orszak i jeszcze dzieci taka próba jest niezbędna. Nasi kamerzyści mieli jeszcze kilka uwag, kilka rzeczy zmieniliśmy podczas próby, na końcu osiągnęliśmy idealny wynik.
Potem część osób wróciła do hotelu, my uciekliśmy na lekcje tańca(ech, ale o tym za chwile), udało nam się perfekcyjnie zatańczyć 3 razy i uciekliśmy z powrotem na salę.
Tam jeszcze zatańczyliśmy na parkiecie. W międzyczasie nasi fotografowie i kamerzyści mieli spotkanie, razem z paniami konsultantkami, a do nas przyszedł pan z Zena z wielką niespodzianką.
Poszliśmy do pokoju i położyliśmy się spać. Przespaliśmy spokojnie całą noc, bardzo się bałam, że nie damy rady i będziemy wykończeni w dniu ślubu.
SobotaWstaliśmy około 8:30, ogarnęliśmy się na szybko i zeszliśmy na śniadanie. Ostatnie panieńskie śniadanie.
Już na dole obsługa była dla nas bardzo miła, rozmawiała z nami pytali jak się czujemy. Zjedliśmy śniadanie i Miko pojechał jeszcze po parę rzeczy do mieszkania a ja poszłam do pokoju zostawić fotografom rzeczy do robienia detali. Przyszedł pan Robert, wziął nasze obrączki i zaczął z szukać najfajniejszego miejsca na zdjęcie, mega pozytywny człowiek to jest.
Niestety nie wiem jak zdjęcia detali wyszły, bo już musiałam uciekać dalej.
Pojechałam zobaczyć jak pięknieją moje druhny i wpadłam z paniką, że nie mam nic niebieskiego(kompletnie zapomniałam o szafirowych szpilkach
), moja główna druhna obiecała, że się tym zajmie, druga dała mi coś pożyczonego i starego równocześnie.
Dziewczyny wyglądały przepięknie, ciężko było mi im dorównać.
Uciekłam do fryzjera i zaczął się festiwal telefonów.
Moim motywem przewodnim na filmie i zdjęciach będzie telefon.
Fryzura wychodziła genialnie! Zrobiliśmy coś podobnego do fryzurki z panieńskiego. O dziwo, stresu zero, byłam bardzo spokojna. Od fryzjera odebrał mnie tata, który już zdążył przyjechać i zawieźć moją mamę do fryzjera. Wróciliśmy się na makijaż, po drodze spotkałam rodziców Mikołaja, którzy już prawie gotowi odpoczywali w ogródku a zaraz za rogiem w innym ogródku odpoczywała moja mama, która właśnie przed chwilą opuściła fryzjera. Wyglądała świetnie. W ogóle nasi rodzice prezentowali się bardzo dobrze.
Poszłam się malować, mieliśmy niestety małe opóźnienie. Na miejscu poczęstowano mnie szampanem, makijaż wyszedł świetnie, tak jak na próbie a może nawet lepiej.
Wróciłam do hotelu, moje druhny były już gotowe i zaczęło się wariactwo.
Akcja pt. ubieramy Pannę Młodą. Ja już prawie jestem ubrana ale nie ma kolczyków! Zostały u chłopaków, dobra moje druhny poszły ich szukać, wróciły są(i druhny i kolczyki!), zakładamy je. Zaraz przyszła moja mama mi pomóc, jeszcze buty, zdobyta podwiązka i jestem gotowa. Słyszę jakieś zamieszanie pod drzwiami, to chłopcy mają problem z kwiatami, dziewczyny poszły im wpinać butonierki. Ok, nareszcie wszyscy gotowi. Dziewczyny podchodzą do mnie, mówią trzy głębokie wdechy, to twój dzień, wyglądasz obłędnie, wychodzimy.
Zjeżdżamy na 1 piętro na szczyt schodów, winda się otwiera, dziewczyny zasłaniają mnie szczelnym kordonem.
Na dole czekają już wszyscy goście, najpierw schodzą nasi rodzice, teraz drużbowie i Pan Młody, słyszę, że na dole coraz większe poruszenie, chyba się podoba.
Ok, chłopcy zeszli, teraz druhny, każda podchodzi do „swojego” drużby a ten wręcza jej bukiet.
Ok, trzy głębokie wdechy i schodzę, na schodach świeczki, oby tylko nie podpalić sukienki.
Zakręcam i widzę jest moje kochanie! Wygląda cudnie, ach na nowo się w nim zakochałam. Widzę też naszych uśmiechniętych rodziców, naszych przyjaciół, cały orszak również wygląda niesamowicie. Wszyscy się do mnie uśmiechają i klaszczą. Niesamowite uczucie. Podchodzę do swojego jeszcze narzeczonego, na chwile czas się zatrzymuje, jesteśmy tylko we dwoje pewni tego co za chwile ma się stać, widzę miłość w jego oczach. Mówi, że wyglądam olśniewająco, odpowiadam, że on wygląda niesamowicie przystojnie i dostojnie.
Ok, ruszamy. Autokary przez remont galerii nie mogły wjechać na plac, orszak prowadzi gości trochę dalej, my z rodzicami wsiadamy do cadillaców. Telefon od pań konsultantek, w Tomaszowicach wszystko gotowe, wygląda wszystko bajecznie, prosimy o przygotowanie trochę wody jak przyjedziemy. Ruszamy orszakiem weselnym na miejsce ceremonii.
CeremoniaTo chyba będzie najtrudniejsza część relacji, ponieważ ceremonia była dla nas tak wzruszająca i magiczna, że aż ciężko to opisać.
Przyjechaliśmy na miejsce i czekaliśmy aż wszyscy goście usiądą. W międzyczasie zrobiliśmy milion zdjęć w samochodzie.
Już widziałam, że altanka wyglądała przecudnie! Normalnie jak ze snu. Była magiczna i motylkowa.
To teraz trochę opisu technicznego.
Na środku alejki był nasz dywan po bokach obsypany płatkami róż. Na takich trzymadełkach, które się wbija do ziemi były ustawione rożki kwiatowe nawiązujące do bukietów druhen. Cała altanka tonęła w naszych barwach, motylach i kwiatach. Na środku były ustawione takie jakby odwrócone rożki z motylami i kwiatami. Całość robiła naprawdę wrażenie jak z jakiegoś bajkowego snu. A w ogóle to zapomniałam napisać o bukietach, mój był śliczny, biało niebieski z białą wstążką, nie za duży, bardzo pasował do całości. Bukiety dziewczyn były również świetne i mega oryginalne. Ciężko je nawet opisać, w rożkach, które były obite białą koronką i białymi motylami było dużo białych kwiatów, z kilkoma kwiatami różowymi, na dole rożka był taki mały kryształek a całość była na białej wstążce.
Wyglądały super i świetnie uzupełniały niebieskie suknie dziewczyn. Mój narzeczony miał butonierkę z niebieskiej koronki, do tego kwiat i białego motylka. Niestety nie zarejestrowałam jakie butonierki mieli drużbowie ale prawdopodobnie szaro - różowe.
Wracajmy do opisu wydarzeń. Poczekaliśmy aż wszyscy goście usiądą, dostaliśmy znak od konsultantek, że wszystko gotowe, kwartet w gotowości i możemy ruszać.
Wyszłam z bijącym sercem, chyba troszkę złapał mnie stres. Oto nadeszła ta chwila, zaraz będę przysięgać swojemu ukochanemu dozgonną miłość i oddanie. Byłam również ciekawa jego przysięgi.
Zaczęła grać muzyka a mnie pierwsze wzruszenie chwyciło za gardło. Na krzesłach siedzą wszystkie najbliższe nam osoby, które mogły z nami być w tym dniu. Uśmiechają się i są tutaj dla nas, żeby razem z nami świętować i przeżywać tę niesamowitą chwilę. Orszak powoli przechodził alejką, ustawiał się na górze altanki. Muzyka płynęła ze skrzypiec, wprowadzając piękną i podniosłą atmosferę. Słońce świeciło dla nas pięknie. Druhny i drużbowie się ustawili, teraz kolej na mojego jeszcze narzeczonego.
Najpierw szedł chłopczyk dzielnie niosąc nasze obrączki na poduszeczce. Teraz kolej mojego narzeczonego, oto idzie, moje kochanie, mój największy skarb, mój przyszły mąż. Serce mi rosło jak na niego patrzyłam, emocje po prostu nie do opisania. Zmieniła się muzyka i teraz ja.
Przede mną mała księżniczka sypię kwiaty. Ok, ruszam. Z ojcem pod rękę, spokojnie. Widzę jak mój tata jest dumny i przejęty, zaraz będzie oddawać swoją małą córeczkę, mnie znowu wzruszenie ściska gardło. Dochodzimy do schodów, aj musimy zwolnić, sukienka i schody nie chcą współpracować.
Tata całuje mnie w policzek, powiedział coś do narzeczonego(nie usłyszałam co), odwraca się o oto stoimy przed sobą, ja i mój narzeczony. Zaczyna się ceremonia.
Pan celebrant wita wszystkich zgromadzonych, mówi również o tych, którzy mogą być z nami tylko duchem. My prawie cały czas trzymamy się za ręce i patrzymy sobie głęboko w oczy. Nadeszła pora na przemowy naszych świadków. Zaczyna moja główna druhna, mówi pięknie, o miłości, o nas, o naszych różnych szaleństwach, my śmiejemy się i prawie płaczemy na zmianę. Kończy pięknym cytatem. Teraz nasz główny drużba, zaczyna od historii poznania się z Miko, jest śmiechowo.
Cała mowa jest utrzymana w lekkim ale bardzo miłym klimacie, kończy cytatem Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej, życzeniami szczęścia i zapewnieniem, że przyjaciele zawsze będą z nami. My jesteśmy bardzo poruszeni, czujemy mnóstwo pozytywnych emocji i wsparcia od naszych świadków, orszaku i wszystkich gości.
Następnie słuchamy pięknej przemowy o małżeństwie. Teraz ojciec Mikołaja chce powiedzieć kilka słów. Jest bardzo przejęty, czyta piękny wiersz i składa nam życzenia. Nam robi się bardzo miło, bijemy brawo.
I oto nadeszła ta chwila, przechodzimy do przysięgi. Kwartet zaczyna grać Bacha, wszystko zaczyna wirować, czas staje w miejscu, jesteśmy tylko my, dwa serca, dwie dusze, które zaraz mają połączyć się w jedno i wypowiedzieć najważniejsze słowa w swoim życiu.
Najpierw Miko, czyta przepiękną przysięgę, mnie przy każdym słowie, staje serce, ach tak bardzo go kocham. Przysięga mi miłość, wsparcie, mówi o realizacji marzeń tych wspólnych jak i osobnych, o założeniu tętniącego życiem szczęśliwego domu, o wychowaniu dzieci w duchu tolerancji i miłości.
Teraz ja, przysięgam mu miłość, wierność, wsparcie, akceptacje jego wszystkich małych i dużych szaleństw. Mówię o stworzeniu szczęśliwej rodziny, powtarzam fragment o dzieciach.
Stoimy zapatrzeni i szczęśliwi, trzymając się za ręce, miłość i szczęście przepływa między nami.
Obrączki, chłopczyk podaje je nam, odwiązujemy je i wkładamy.
Paulo Katarzyno, przyjmij tę obrączkę jako symbol mojej miłości i znak, że biorę Ciebie za żonę.Mikołaju, przyjmij tę obrączkę jako symbol mojej miłości i znak, że biorę Ciebie za męża.Oto stajemy się mężem i żoną. Symbole naszej miłości lśnią na naszych palcach, jesteśmy niesamowicie szczęśliwi.
Słyszymy możesz pocałować Pannę Młodą. Nareszcie! Nasz pierwszy małżeński pocałunek. Goście biją brawo, cudowne uczucie! W oddali brzmi Nothing else matter. Podpisujemy akt małżeński ze świadkami. Pan celebrant żegna wszystkich gości, nasz orszak zaczyna schodzić. Świadkowie biorą piękne kosze z rożkami i rozdają je gościom, sami stają za krzesełkami tworząc taki jakby szpaler.
Chwytamy się za ręce, rozbrzmiewa marsz Mendelsona i idziemy, wszyscy obsypują nas kwiatami na nową drogę życia, my się śmiejemy, jesteśmy spełnieni i szczęśliwi. Teraz czas na zabawę!