Buuś tak sobie myślę, ze jak facet nie chodzi po salonach i nie widzi innych sukien, to nie ma chyba "upatrzonej" sukienki, jakiegoś okreslonego wzoru, bo po prostu nie miał okazji tych fasonów poznać
więc bez obaw, bedziesz dla niego najpiękniejsza
maggi-80 mi nie chodzi o metroseksualość mężczyzn, wydaje mi sie, ze nie trzeba byc "niemęskim" żeby przejśc sie po salonach slubnych z narzeczoną. Jak ja chodziłam za swoją sukienką, coraz cześciej mijałam się w przebieralniach z parami. Nawet panie w salonach mowiły, że to coraz powszechniejsze zjawisko.
Ja poszłam z moim narzeczonym przeglądać sukienie dlatego, że najlepiej czułam się jego towarzystwie, najbardziej komfortowo. Nie każdy ma taka przyjaciółkę przy której może paradować w gaciach czy staniku. a jeśli on nie mógł w szłam sama.
Sukienka, którą przymierzyłam i wybrałam o wiele sie różniła od tej mojej, uszytej na mnie. Była dopasowana, miała zmienione klika rzeczy.
Poza tym jeśli organizuje się wesele głownie we dwoje, wybór sukni czy garnituru równiez powinien byc poniekąd wspolny, wówczas łatwiej jest zrozumieć dlaczego druga osoba zastanawia sie nad tym garniturem/suknia za 3000 a nie za np 1500. Większe zrozumienie drugiej osoby.
Jeszcze mi tak przychodzi do głowy ... jak to jest?
Jesli my możemy iść pomóc, a najczesciej i wybrać narzeczonymu garnitur, to czemu on nie może iść z nami obejrzec sukni?
Oni babieją a my mężniejemy wybierając garnitury?
Czy może nam-kobietom w slubnych wyborach wolno wszystko?
czasem mam wrażenie, że panny młode zapominają o tym, że ten dzień dotyczy także mężczyzny. Chcą mieć wymarzony dzień i wymarzonego męża, nie zwracając uwagi na to czego on chce. a on, czesto z wygody odpowiada, że mu "obojętnie", bo próba wniesienia swojego zdania kończy sie kłótnią.