a no i jescze przygody w Jaśle - pojechałam z mamą - byłysmy tylko w tych dwóch koło ronda bo o innych nie wiedziałysmy zreszta chciałam jescze wtedy zaliczyć wizytę u dr Kucharzyka
najpierw weszłysmy do
Grety (nie wiem czy podałam dobre namiary - chodzi o ten koło ronda) wchodzimy, oglądamy - akurat jakaś przyszła panna młoda przymierza suknię - z tą panna młodą jest jej przyszły mąż i jej rodzice - i jest kwestia - rękawiczki krótkie przed łokieć czy długie za łokieć - nie moga dojsc do porozumienia bo panna młoda niezdecydowana a kazdemu "doradzczowi" podoba sie cos innego - no i pytaja mnie a ja znana z tego ze jestem przeciwnikiem i wrogiem rękawiczek mówie: Według mnie to bez - (dziewczyna jest szczuplutka i ma chude ręce - rekawiczki na 100% jej zjedzały) jak to powiedziałam - to zdawało sie ze pani z salonu zabije mnie wzrokiem

w koncu kilka złotych mniej zdarłaby by z tych państwa
w koncu wybiera rekawiczki za łokiec (porazka

ale to jej dzien) i płaca zaliczke i sie okazuje ze jak juz odbierze suknie to potem kazda jedna poprawka przed samym slubem (jesliby jescze np schudła o ile to mozliwe w przypadku tej chudzizny) jest odpłatna (tak jest chyba w kazdym salonie - w mojej Sposie tez tak) wiec tatus zaczyna sie awanturowac ze w Krosnie poprawki robia za darmo

a my z mam mamy przedstawienie za darmo
wyszli - ale w miedzyczasie przyszła nasstepna panna młoda (juz nie taka młoda) "tylko" po odbiór - a my czekałysmy już pół godziny - wiec skoro ona "tylko" po odbiór to ja przepuszczamy bo liczymy ze szybko pójdzie - o my naiwne istoty
dziewczyna ubiera suknie i wszystko niby jest ok (ta tez wybiera przecudnej urody rekawiczki

ale to jej dzien) i juz ma sciągac bo wszystko jest ok i dziwczyna sie pochyla zeby obejrzec dół sukni i sie okazuje ze na gorsecie (beznadziejnie sztywnym) robią sie załamania dokładnie w tym miejscu gdzie pani ma fałdki

pani jest załamana a sprzedająca najpierw mówi ze tak ma być, potem mówi, ze tego nie widac (nie wcale - ja z drugiego konca salonu widze

) a po trzecie ze to taki materiał i ze jak wybierała to widziała i mogła to przewidziec

wiec co dziewczyna ma zrobic - umawia sie jeszcze na skrócenie sukni płaci reszta kwoty za suknie i wychodzi i nareszcie czas dla mnie - ja mówie ze podobają mi sie 3 suknie i te trzy chciałbym przymierzyc - sprzedająca (młoda siksa) zadaje pytanie kiedy slub - a ja głupia prawde mówie ze we wrzesniu (w salonie byłam po obronie czyli gdzies w czerwcu) i ze sie chce zobaczyc w białej i w ecri bo nie wiem w której bedzie lepiej - na co sprzedająca mówi: No wie pani jakby kazdy chciał u nas mierzyc to suknie juz by sie do niczego nie nadawały - bo by były brudne

itp itd - przerywam jej w połowie zdania - mówie głośno i wyraznie DZIĘKUJĘ i wyprowadzam stamtąd oszołomioną mam - i po co my tam straciłysmy godzinę czasu ??
pomijam to ze słuszął ze suknie które sa w salonach na wystawach to potem ida do komisów a nie na sprzedaz

aha no i jeszcze nie wspomniałam ze ta sprzedawczyni przez cały czas odbierała co chwile telefon od włascicielki i zdawała jej relacje ile ludzi w salonie i jak długo jescze jej zejdzie z "załatwieniem" nas
wchodzimy do
komisu tego co obok jest tez Kazmierza Wielkiego - ja wkur.....

mam mnie uspokaja

wchodzimy i prawie w drzwiach zawracamy ale tylko i wyłącznie dlatego ze nie ma nic ciekawego
