Widzę, że to forum silnie medycznie pachnie... lizolem jakoś...
Żartuję, ale opowiem wam coś z nauczycielskiego podwórka. Jak pisałam wcześniej, z magistrem z polonistyki w kieszeni pojechałam do Anglii polerowac swój angielski, a przy okazji angielskie mieszkania (au pair).
Dałam sobie na to rok, dużo się nauczyłam, trochę zaoszczędziłam, było na opłacenia 1 roku anglistyki i na życie, póki nie znalazłam pracy w Polsce.
A chwilę temu właśnie wróciłam ze spotkania z koleżanką, która od września jest w Anglii, też nauczycielka- historyczka. Po studiach przez 2 lata imała się różnych prac, zastępstw w szkołach, ale stałej pracy nie znalazła. Zaczyna w Anglii.
Własnym uszom nie mogłam uwierzyć i czułam się, jak w surrealistycznym filmie (a la "Rejs" Bareji, tylko XXI wieku), jak ona z wypiekami na buzi i błyskiem w oku opowiadała o swojej fantastycznej pracy przy sortowaniu śmieci.
Mi się po prostu przykro robi, jak słucham, jaką pracę wykonują inteligentne, wykształcone osoby, które powinny być elitą intelektualną w tym kraju, które powinny kształtować przyszłe pokolenia.
A tu masz! Za sukces poczytuje sobie jeden Polak z drugim to, że zarabia 5 F na godzinę sortując śmieci, albo krojąc cebulę na taśmociągu.
Nie, żeby taka praca hańbiła. ale po cholerę było tracić 5 bitych lat studiów, czy nawet 4 w liceum i zdawać maturę z wyrówżnieniem, by teraz odklejać plastikowe woreczki od szklanej butelki??? Było po podstawówce zacząć przy taśmie w "sortowni odpadów" to dziś może byłaby w niej kierowniczką.
BEZ SENSU!!