Zastanawiałam się, czy pisać tego posta. Po pierwsze nie jestem specem od wychowania dzieci, jedynie mamą niespełna 6-miesięcznej Patrycji. Po drugie, nie chciałabym, by ten wątek przerodził się w kłótnię. Jednak chciałabym powiedzieć własne co nieco... A przede wszystkim to, że JESTEŚCIE MAMAMI SWOICH DZIECI.
Być może nie będzie przesadą, jeśli powiem, że pierwsze dziecko to jakiś nasz własny eksperyment. Eksperyment, który zawsze będzie udany

Bo jesteśmy mamami, najwspanialszymi na świecie! Nasze dzieci nas potrzebują, od nas zależą i na nas patrzą. Gdzieś wewnątrz czułam, co powinnam zrobić. Mimo że nie miałam doświadczenia, od początku słuchałam wewnętrznego głosu.
Teoretycznie, nie zabrakłoby wokół „Cioć” służących dobrą radą. Mogłam zaufać im, albo spojrzeć na moją córeczkę i dać jej miłość, ciepło i bezpieczeństwo. Zupełnie bezmyślnie wybrałam ten drugi wariant. Zewsząd dobiegały do mnie różne uwagi. Że noszę za często, że za długo trzymam przy cycku, że za późno kładę spać, że zabieram Małą do sklepu, muzeum, kina...
Zdaję sobie sprawę, ze każde dziecko jest inne. Nie traktujcie moich doświadczeń jako wytycznych. Po prostu - bądźcie sobą!
Pół roczku życia Patrycji zbliża się wielkimi krokami. I oto, jak te wszystkie moje błędy się rozwinęły...
NOSZENIE
Pierwszych kilka tygodni Patrycja spędziła w większości noszona, przytulana - na rękach lub przy cycku. Tego pragnęła. Teściowa, towarzysząca mi przez cały czwarty tydzień życia Małej co chwilę mi mówiła „teraz ją przyzwyczaisz do noszenia i będziesz miała problemy”. „Widzisz, nauczyłaś ją przy cycku, teraz inaczej nie zaśnie”. Wrrrrr
Ja jednak nie miałam sumienia zostawić płaczącego noworodka na pastwę losu. „Niech się wypłacze” - taka rada najlepsza. Ja wyszłam z założenia, że jest jej źle samej. Potrzebuje ciepła, potrzebuje, żeby do niej mówić, przytulać ją. Wieczorami sama zasypiała, w dzień nie było szans.
Minął miesiąc, minęły dwa... coraz więcej rzeczy ją interesowało, a przy tym coraz mniej potrzebowała się przytulać. Ogrzała się na tym świecie, poznała otoczenie, stwarzała swój własny, niemowlęcy świat. Dzisiaj? Noszę - bo przenoszę z miejsca na miejsce. Ale nie lulam, nie huśtam, bo... nie chce.
Odrzuciłam więc wyssaną z palca teorię o przyzwyczajaniu. Widzę, że 6-miesięczne dziecko ma swój móżdżek (chociaż te Ciocie Dobra Rada pewnie w to nie wierzą!). Widzę, kiedy Mała chce się pobawić na leżaczku, kiedy chce pofikać na macie, albo posiedzieć na kolanach. Na rękach jej jest najzwyczajniej niewygodnie.
A jak z tym cyckiem, do którego się przyzwyczaiła? W pewnym momencie przestało ją to interesować. Przecież dookoła jest tyle ciekawszych rzeczy! Dlaczego ma się wpatrywać w jednokolorową, gładką powierzchnię skóry?
Aaa, zapomniałabym... Źle napisałam. Mała jest noszona... Przez teściową. Gryzę się w język, nie raz chcę powiedzieć, że „chyba ktoś źle uczy moje dziecko”.
SPANIE
Kolejny problem... (?)
Ja do tej pory nie odczułam żadnego problemu. Pierwsze dwa czy trzy miesiące kładliśmy Patrycję spać późno, po 23. Budziła się o 2, potem o 3. W końcu o 4. Może moje podejście było dość egoistyczne, ale chciałam jak najbardziej się wyspać. Tylko wtedy miałam siłę cały następny dzień opiekować się dzieckiem. Kiedy zaczęła przesypiać nocki, stopniowo przestawialiśmy czas kąpania z 23 na 22.30, na 22. Aż do 21. Dzisiaj nie ma żadnego problemu z zasypianiem wcześniej. I znowu na nic zdały się głosy „źle ją uczycie”. Dzisiaj Mała wie, że jest kąpiel, karmienie i spanie. Owszem, czasem jeszcze się bawi w łóżeczku. Ale nawet nie piśnie.
Zdarza nam się, że przeoczymy 21, później wrócimy do domu, albo wszyscy się dobrze bawimy. Atu nagle północ! Przepraszam, że dziecko nie krzyknęło „Mama, już jest godzina 24!”. Czy coś się stało? Nie.
Co ze spaniem na rękach w dzień? Przestało jej być tak wygodnie. Po prostu jest zmęczona, czasem marudzi, czasem nie. Czasem muszę się obok niej położyć. Ale częściej jest tak, że kładę ją kocyku, a ona zasypia w 11 sekund. No, chyba, że jest teściowa... Wtedy nosi ją, lula, śpiewa. A Mała nie wie, co się dzieje i nie chce zasnąć, bo jednak na kocyku jest wygodniej.
CYCEK
Znudził się. Nie ma w nim mleka. Samo ssanie jest nudne. Poszedł w niepamięć.
INNE „DOBRE RADY”:
Noś w chuście, nie na rękach - niestety u mnie się to nie sprawdziło. Mała jest strasznie ruchliwa, a chusta blokowała jej ruchy
Nie wyciągaj z wózka, bo nie będzie chciała w nim jeździć - płakała, przytulałam, niosłam. Do dzisiaj jeździ i jest szczęśliwa.
Nie zabieraj w miejsca publiczne, do kina, do muzeum - dlaczego? W przychodni tak samo może coś złapać. A odpukać, jak na razie chora nie była.
Jak śpi, połóż jej na buzi pieluchę, niech się przytuli... - tylko nadal nie wiem po co, skoro śpi bez?
Pamięć dalej zawodzi...
Nie stosuję się do zaleceń teściowej. Jestem mamą. Wychowuję dziecko po swojemu. I jak na razie mi to nieźle wychodzi. Nigdy jeszcze nie byłam zmęczona i zniechęcona. Kocham moją córcię i jest mi z nią dobrze!
Nie wiem, czy to co napisałam ma sens. Ale tak sobie właśnie myślę

Koniec
