można jeszcze? 
śliczny opalizujący makijaż 
Pewnie że można - zapraszam kochana

Masz na myśli mój świecący nos ?

***
Wybiła godzina 14:00 - dzwonek do drzwi - dzisiaj myślę, że czekali pod drzwiami żeby być punktualnie, nie przed czasem, ani po - bo zawsze Marcinowi powtarzam, że się wszędzie spóźnia.
Pierwszy wszedł ON - mój „już za chwilę mąż”.
Pomyślałam - „Boże jaki on przystojny” i już mi się na pierwsze łzy zbierało…

Dostała mój bukiet i wzięłam się za przypinanie kwiatu do klapy garnituru Marcina. Tu powiem z wielkim zalem że nawet to mi teściowa chciała zabrać i sama w domu przypiać, ale na szczęście moja mamusia się za mną wstawiła i mogłąm to zrobić sama… MOGŁAM - o dzięki wielkie :/

Jeszcze szybki telefon do chrzestnych z instrukcjami „skręćcie za tym bankiem w lewo i potem prosto, my już czekamy”

Później było błogosławieństwo…
Moja mamusia

i teściowa…

Tutaj już nie wytrzymałam i się popłakałam. Marcin z resztą też coś tak jęczał, ale w rezultacie makijaż nie spłynął i mogłam płakać dalej w późniejszym czasie

Po błogosławieństwie jeszcze szybko pochłonęłam szklankę soku pomarańczowego i zaczęliśmy się zbierać do kościoła.
Tutaj świadkowa z moim „braciszkiem”


Powiedzcie czy by razem nie wyglądali super jako para

(prowadzimy intensywne działania w tym kierunku)
No i już pierwsza brama - okoliczni menele nie mogli sobie odmówić takiej okazji

zawiedli się jednak bo ich nadzieje na spore ilości wódki spełzły na niczym kiedy okazało się, że mamy tylko małe buteleczki 0,2

Ale życzenia i tak dostaliśmy ;P
Tutaj część naszego samochodu - miałam obawy co do tego jak to będzie wyglądać, bo w końcu samochód raczej rodzinny niż ślubny, ale wszyscy byli zachwyceni - ja z resztą też ;p

Niby z tyłu dużo miejsca ale i tak miałam problemy z wgramoleniem się z tym kołem od kiecki na siedzenie

I pojechali…

cdn…
