Cukierkowo? Zbyt słodko? Może. Ale tak własnie jest. jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie to fakt, że nie staramy się na siłe uszczęśliwiać naszych znajomych gadaniem o naszym synku. Nie nawijamy o kupkach i kaszkach wśród osób, które nie są jeszcze w temacie bo zdajemy sobie sprawę, ze to ich nie ciekawi, ale jednocześnie dajemy do zrozumienia, że jeśli planujemy coś wspólnie to musimy wziąc pod uwagę przede wszystkim potrzeby naszego niespełna 9-miesięczniaka. Jak do tej pory nie zauważyłam, aby był to jakiś problem. Latem grilla zaczynaliśmy o 15, a nie 20, jeśli nie mamy z kim zostawić małego to "nasiadówy" robimy u nas i tyle. Luz blus i haj lajf
Super Dziubasku że poruszyłaś ten temat
Nie chcę, żebyście zrozumiały mnie źle - bo tak jak już wcześniej pisałam - ja uwielbiam dzieci - ale póki co - czyjeś... Sama mam 12 lat młodszą sis i pamiętam niemal każdy moment od jej narodzin i kocham ją nad życie
(niektóre z forumek które poznały nas obie mogą to potwierdzic, żeby nie było, że tylko tak gadam...
)
A dlaczego zaczełam ten temat - spotkałam nie raz pary, których życie po narodzinach dzieciaczków bardzo się zmieniło i z tego co obserwuje (a może się mylę) niekoniecznie na dobre....
I tu pojawia się wątek, który poruszyła Dziubasek - zero wyjazdów, dziecka nie zostawią u Dziadków na dłużej niż kilka godzin (o weekendzie nie ma mowy co dla mnie jest totalnym kosmosem) - a dodam, że maluch ma już kilka latek, imprezy - tylko właśnie po 21 - bo musza malucha połozyć spać - nie może tego zrobić nikt, poza nimi (ani jedno z nich - musza byc dwie osoby i okreslony rytuał bo inaczej zaburza się spokój dziecka - mówiac krótko - zaczyna sie opera).
Bardzo mi się podoba to co Dziubas napisała, bo nie jest to przesłodzone - jest moim zdaniem szczere - kurde nie wiem, może się wyczuwa gdy ktoś ściemnia....Bo nie raz tych znajomych złapałam na tym, że się ich zeznania rozjeżdżały - w jednej chwili mówili jedno, za chwilę sobie zaprzeczali...Mają swoje - wg mnie dziwne teorie (np jadąc z dzieckiem do rodziny zabierają wannę, łóżeczko i tysiąc innych rzeczy - zresztą nie oni jedni)...Wiecie ja, czy mój mąż pamiętamy nasze dzieciństwo i wiem że na wyjazd do babci wystarczy ulubiony miś i poduszka - nie potrzebny cały majdan, wiemy, że u babci jest super a i babcia z dziadkiem są szczęśliwi jak mają przy sobie wnuczkę czy wnuczka - nie jest to dla nich praca czy wysiłek, a raczej przyjemność i doskonale pamietam jak lubiłam u babci zostawać na weekend...
Ja rozumiem że dzieciątko jest ważne, ale mamy taką teorię z mężem, że jak rodzice nie są szczęśliwi - to dzieci też nie będą i nie można wszystkiego podporządkowywac dziecku - nie stanie mu się krzywda jak starzy pójdą na balety, czy wyjadą na tydzień odpocząć, podczas gdy ono zostanie u kochających dziadków. Rodzice też mają swoje potrzeby, a jak się nie dba o siebie, to niestety różnie się to moze skończyć - ważne jest dziecko - ale rodzice równiez....
Madziulek - zdarza się, że niestety ludzie się rozchodzą bo nie wiem, nie są gotowi na maleństwo, nie mogą się dogadać - cieszę sie jednak że mimo wszystko jesteś szczesliwa i potwierdzasz to mówiąc że chętnie jeszcze jeden maluch...kiedyś tam
Dziubasek napisała też ważną rzecz, która przytoczyłam w tym poscie - nie zanudzacie znajomych opowieściami o małym - nie mówie że wcale się na ten temat nie odzywać i rozumiem że każda mama kocha swoje dziecko nad zycie, ale jak ide do kina z koleżanką-mama, to chce oglądać film, a nie ukradkiem pokazywane zdjecia malca na komórce...
Wiecie - ja nie patrzę spod wilka na młodych rodziców, ale okrutnie mnie irytuje jak młodzi rodzice krzywo patrza na mnie czy męża, gdy mówimy że jeszcze nie teraz, że mamy jeszcze trochę rzeczy w planie, zanim pojawi się maluch...że chcecmy pojechac tu czy tam (wiem że dziecko to nie przeszkoda, ale teraz chcemy sami), od razu jest ze egoiści, że nie dojrzali (dajemy sobie rade calkiem niezle, zwykle lepiej niż wielu znajomych którzy wysuwaja takie osądy, z nieba nam nic nie spadlo, na wszystko pracujemy cieżko) i zaczyna się litania dlaczego powinnismy miec już dzieci, że zegar bilogiczny (ja nie mam jeszcze 30 i jeszcze troche mi do niej brakuje, męzowi zresztą też) i tak jak pisalam wczesniej - sto pytan kiedy kiedy kiedy. W zeszlym roku na jednej rodzinnej imprezie chcialam ciotkom wscibskim powbijac widelce w oczy jak mnie macaly po brzuchu bo mialam na sobie tunike...wcale nie jakas ciazowa...poprostu...tunikę....no masakra na wrotkach...
Ja jestem zdania że na wszystko przychodzi pora (albo i nie) i u kazdego jest to w innym momencie...U Dziubasa byla pora wczesniej, u mnie poki co jeszcze jej nie ma...
Trafia mnie jednak jak mi kit wciska znajoma, która nie jest szczesliwa, duzo rzeczy sie posypalo w jej malzenstwie po urodzeniu dziecka, skonczylo się "zycie" jako takie bo tylko dziecko dziecko dziecko, nie ma swojego zdania i jeszcze przytacza mi sto piecdziesiat teorii na teman wychowania i ciazy ktore mi do niczego nie sa potrzebne....
To się rozpisalam...