No więc jestem już żoną

To był najwspanialszy dzień w moim życiu,szkoda że tak szybko minął, oczywiście nie obyło się bez wpadek ale o nich szybko się zapomina, a pozostaja same cudowne wspomnienia.Ale od początku...
Wstaliśmy o 7.30 i piewsza niespadzianka w tym dniu była po odsłonięciu okien-na dworzu było pełno śniegu,a poprzedniego dnia była piękna słoneczna pogoda i nic nie zapowiadało przyjścia prawdziwej zimy.
Na 9.30 byłam z mamą na Liściastej i kolejne zaskoczenie-już tam były obsługiwane 2 osoby a cały czas była mowa- że będziemy jedynymi klientkami bo większość ślubów w I dzień Świąt,potem doszły jeszcze kolejne 2 i z konfortu spokojnego przygotowania w salonie wynikł pośpiech i stres, czy zdążymy być pomalowane i uczesane na czas.W każdym razie wszystko się udało-a efekt był super,po powrocie do domu i ubraniu się zabaczył mnie mój Piotrek i widać było że jest zachwycony

Na 14 byłiśmy na zdjęciach w studio w Fotoeverescie-było super- Pan Igor potrafi rewelacyjnie rozluźnić atmosferę,dodatkowo zdjęcia do reportarzu z tego dnia pstrykał Pan Arsoba-człowiek również przesympatyczny.Po zdjęciach było błogosławieństwo rodziców, a potem przyjazd do kościoła.Tam okazało sie że jesteśmy za wcześnie, bo trwa jeszcze poprzedni ślub i musieliśmy poczekać w samochodzie.Uroczystość w kościele była piękna-kolędy grane m.in na skrzypcach,śpiewane w chórkach, świateczny wystrój,ale niestety wtedy miała miejsce największa wpadka.
Podczad przysięgi małżeńskiej Piotrek się zakrztusił w momencie mówienia "i nie opuszczę Cię aż do śmierci"co przypomniało mi filmiki Smiechu Warte i przejęzyczenia "i nie dopuszczę Cię aż do śmierci" to spowodowało wybuch mojego śmiechu...i trudność w powiedzeniu własnej przysięgi(nie mogłam się uspokoić ze śmiechu)teraz wiem ze to był objaw stresu ta moja nadreakcja,ale wtedy było mi bardzo wstyd

Potem okazało sie że mowiliśmy tak cicho że prawie nie było tego słychać, a jak było słychać to raczej ludzie interpretowali to jako płacz-że byłam tak wzruszona że nie mogłam tej przysięgi wykrztusić.
Po kościele było przyjęcie weselne w Praha Cafe-najpierw pierwszy taniec do Unchained melody(motyw z filmu "Uwierz w ducha")a potem tańce do białego rana.Jedzenie było pyszne-objadłam się tak że trudno było mi oddychać w sukience
Dj był rewelacyjny-puszczał muzykę która trafiała w gusta wszystkich(a nie było na szczęście disko-polo

)zabawy oczepinowe były z fajne ale nie wulgarne czy seksistowskie co niekiedy się zdaża na innych weselach.
Ogólnie wszystko sie udało, a goście mówili że dawno nie byli na tak pięknym ślubie i udanym weselu
Zdjęcia postaram sie wkleić jak szybko się da.