Krótko i na temat za pomocą obrazu opowiem Wam jak to było u mnie:1. Czasu było tak mało, że ledwo chwilę mogłam się przejrzeć w lustrze.
2. Fotografowie czaili się nawet kiedy rozmawiałam z narzeczonym przez kom.
3. na błogoslawienstwie wytrzymalam, za to rodzice zaliczyli "spinkę" jak to mawia moj siostrzeniec
4. Potem pojechalismy na maly spacerek po rynku, tam wsiedlismy w dorozke, to byl najfajniejszy moment przed slubem.
5. a tu juz po, udało się bez łez
6. Caly czas "wisialam" narzeczonemu na rece, gniotlam go i mietosilam z nerwow, wytrzymal to
7. I hop gołębie poleciały.. nie było brudnej niespodzianki
8. Odchudzanko nie poszlo na marne, Pan Mlody nawet nie stęknął
9. Od znajomych z klubu jeździeckiego dostaliśmy konika na biegunach
10. Pierwszy taniec, walc do "Anastazji" Disneya, wyszedł ślicznie, w tle bańki mydlane
11. hulanki, swawole, suknia wytrzymała, nie podarłam nic, chociaż się nią nie przejmowałam za bardzo.
12. Ciacho mniam
13. i gorzko też było
14. zamiatałam kiecką...
15. a sesyja odbyła się tydzień później
moje wnioski, rady i takie tam:
-Kurcze, trzeba było więcej się bawić, mniej niańczyć gości, ta noc zleciała jak z bicza trzasł, nie wybawiłam się tak jakbym tego chciała.
-NIGDY nie jest tak, że się panuje nad wszystkim, same to wiecie i ja juz teraz tez wiem, należy to przyjąć ze spokojem
-człowiek naprawdę mobilizuje się na całego i nawet wielkie płaczki są tego dnia dzielne, nie wiem jak to się dzieje ale jest pozytywne
-NAPRAWDĘ nie chce się jeść
-goście nie widzą niedociągnięć, za to są czuli na atmosferę
-Goście doceniają drobiazgi (u nas były wszędzie motyle, drukowane serwetki z imionami i datą, menu, winietki, naklejki na wódkę, wszystko w jednym stylu, aha no i gazeta weselna, ktorą sobie wyrywano (jak ktos chce poczytac to zapraszam tu:
http://www.calypte.republika.pl/slub/gazeta.pdftak to właśnie szybko przeleciało
i już jestem po tej drugiej stronie.