mielismy kilka zajeć ( semestr) i dobrze pamietam jak adiunktowa kazała mi usiąść na fotel i pozwolić zbadać studentom ( nie wiem czy wszyscy mieli ale ktoś miał badać).. powiedziałam nie..
reasumując
z opowieści współtowarzyszek niedoli -
* podczas porodu jest ci wszystko jedno kto ci miedzy nogi zagląda. pragniesz tylko zeby się skonczyło
* często, na zapracowanych porodówkach lub w małych miejscowościach, studencina to jedyna osoba która poda ci szklanke wody i pogłascze po łapce
* mozna się nie zgodzic na obecnośc studentów lub badanie przez nich.. to samo dotyczy stazystów.. ale.. tak jak napisała lila, nie sa tam dla zabawy i musze na kims uczyc
do studenek/ów
* dziewczyny w zaawansowanej ciąży czuja sie wielkie, grube i nieatracyjne ( o czym się sme przekonacie na wlasnej skórze).. podśmiechujki czy znaczace szepty sa nie na miejscu
* wchodząc do sali pacjentek wypada powiedzieć 'dzien dobry" zas prosząc pacjentkę na badanie - przedstawić sie chocby "jestem studentką, pan dr prosi na badanie, żeby nie było potem,ze pani w kitlu weszła i kazała iśc..
* w nocy zakładajcie 'cichobiegi" a nie chodaki. ciezarówki i tak mają problem ze snem.. nie potrzeba im dodatkowych efektów specjalnych typu klapanie czy trzaskanie drzwiami nad ranem, bo połozna "musiła sprawdzić brzuszki"
*zachowanie typu "pani s...ka proszona na lewatywe" powiedziane stojąc na korytarzu , w obecności odwiedzających na sali ( 6 pacjentek na sali), szwendaczy korytarzowych współmieszkanek i cholera wie kogo jeszcze jest - pozwólcie ,ze nie skomentuje, bo do tej pory mi sie krew gotuje...
jak sobie cos jeszcze przypomnę nie omieszkam dopisac do listy "poboznych życzeń"