My mieliśmy w restauracji. Pomijając fakt, że sala to zawsze sala i nawet po ustrojeniu szału nie ma, to wesele w restauracji to po prostu wygoda. Płacę i wymagam. Nie rozumiem za bardzo podejścia, że stół ma się uginać od jedzenia - ale po co? Żeby potem to mrozić, rozdawać, jeść tygodniami, a w najgorszym wypadku wyrzucić? Jestem zdania, że jedzenia ma być dużo, każdy ma się najeść, ale nie wiem po co na weselu 6 ciepłych posiłków. Kto to zje? U nas prócz obiadu były trzy ciepłe posiłki i ten trzeci zjadła może połowa gości, bo inni już nie mogli.
Robiliśmy wesele z poprawinami i chcieliśmy, że jedzenia starczyło na dwa dni - starczyło spokojnie, trochę zostało, ale zjedliśmy to w 2 dni, niczego nie mroziliśmy, niczego nie wyrzuciliśmy. Nikt głodny nie wyszedł, jedzenia na stołach było dużo, były elegancko podane, wszystko było świeże i bardzo smaczne. Czasami nie ilość, a jakość się liczy.
Byłam w zeszłym roku na weselu w auli z kucharkami - jedzenie bardzo smaczne, ale stanowczo za dużo. Co chwilę przynoszony był jakiś ciepły posiłek (porcjowany) czego brałam możne z 5 kęsów, a reszta zapewne lądowała w koszu. Szkoda. Natomiast domowe ciasta były niesmaczne - suche, niby kilkanaście rodzajów, ale każdy podobny do siebie. Tort niestety niezjadliwy (pierwszy raz mi się zdarzyło, że nie zjadłam tortu na weselu).