o jejku ciesze się że mamy tak liczne grono fanów
dziękujemy za życzenia i gratulacje
puki co nie posiadam żadnych zdjęć frania jedynie te ze szpitala i nie nadają się za bardzo do publikacji
no może ze 3 się znajdą
zaraz po urodzeniu
a tu mam już 1 dzień
nareszcie w domku
co do porodu
no więc tak w poniedziałek jak zgłosiłam się do szpitala to założyli mi cewnik faleja czy jakoś tak ja na nazwałam sobie balonem bo włożyli mi taka rurkę w środek i napełnili płynem żeby franiu zszedł niżej i macica się rozkurczyła, nie trudno się domyślić że nic to dało no poza bólami podbrzusza, które później się okazały skurczami, męczyłam się z tą rurka przez całą dnia i całą noc, rozwarcia zero
na następny dzień po wyjęciu rurki około 12 zawitaliśmy na porodówkę pod oksy, skurcze z siłą max 20% trochę bolało nie da się ukryć, ale leżenie przez 5h nie dało efektu rozwarcie zero
a dziewczyna obok w sali już po 2h miała 7cm i odeszły jej wody
no więc zaczęłam się już w tym momencie modlić, kurde co jest nie tak... myślałam że mnie w końcu potną bo już naprawdę miałam dość, ale oni nie że będą próbować do skutku
w nocy dostałam takich skurczy że myślałam że będę po ścianie łazić poszłam do pielęgniarki ona podłączyła mnie pod ktg i co skurcze ledwo 15% a ja z bólu już nie mogę , całe szczęście że trafiłam na dyżur tej piguły bo ona mnie wspierała od samego początku i w sumie to tylko dzięki nie zakończyło się to tak jak skończyło... bo przecież stałam pod ścianą i wyłam jak szalona, w umie to od niej się dowiedziałam że można poprosić o znieczulenie podczas porodu o to bezpłatnie
o godzinie 6:20 gdy już ledwo żyłam i ona tak patrzała na mnie i serce jej się krajało poszła pogadać z lekarką... wzięła mnie na badanie i niby samo... przebiła mi wody w tym momencie nie było już wyjścia, musiałam urodzić
z rykiem zadzwoniłam do męża on biedny nie wiedział co się dzieje
poszłam na porodówkę
lewatywa i te sprawy, minuty leciały jak godziny i coraz bardziej bolało, pierwsze jak weszłam na porodówkę to proszę o znieczulenie natychmiast...
lekarz mnie zbadał oczywiście nie obyło się bez masażu szyjki
myślałam że go pobije tam dali znieczulenie, które i tak prawie nie zadziałało... pocieszenie pani Agnieszko ma pani już 4 cm już bliżej niż dalej ja myślę Jezu jeszcze tylko 6 cm i będzie koniec... no i leżałam tak pod ta oksy kolejnych 5h bez większego efektu, skurcze coraz czestrze o mocy 5% a ja chodzę po ścianach , dobrze że mąż był przy mnie bo nie wiem co bym zrobiła tam sama mijała godzina za godziną a tu stanęło na 4 cm, dali mi jakieś znieczulenie po którym 2h spałam .. gdy się obudzałam to wiadomo co było bez zmian, przyszedł mądry pan doktor a ja zalana łzami jak bóbr, no to jeszcze jedno lekarstwo... a ja nie błagam ja chce cesarkę
no to zbadał mnie i w końcu się zlitował...
potem wszystko trwało już sekundy, cewnik, sala operacyjna, no i znieczulenie ogólne bo nie mogli mi się wbić w kręgosłup
może to i lepiej
obudzałam się już w pokoju i usłyszałam głos mamy... nie pamiętam co się działo od 14 do 16
boże jaki to było koszmar
ehh się rozpisałam
nie będzie chciało wam się czytać na pewno
a ból po cesarce jaki ból.... czuje się super, no fakt szwy wewnętrzne troszkę ciągną ale co nic z każdym dniem jest lepiej
no i hormony mi wracają do użytku chyba bo codziennie płacze jak bóbr
bez powodu
może na dziś koniec
Franiu sobie śpi, zaraz przyjdzie mąż i się wymienimy "dyżurem" ja pójdę się ogarnąć a on popilnuje frania
Dobrej nocy
i przepraszam że nie zajrzałam co u was
mam nadzieję że wszystko w porządku
i obiecuje poprawę jak tylko się zorganizuję
pozdrawiam gorąco