Ta księga gości, to był detal, który zrobił furorę.Naprawdę.A jakie miłe potem ją poprzeglądać..... i powspominać.....A co do organizacji...to u nas my byliśmy głównymi organizatorami (ze znacząca pomocą rodziców także) i pomysłodawcami różnym nowości (a było ich trochę).
Co do dnia ślubu.... Zanim o nim, to o dniu poprzedzającym coś napiszę. Otóż w piątek dekorowaliśmy salę weselną.Ekipa moich przyjaciół i mojej rodzinki od 10 rano zabrała sie do roboty. To był fantastycznty dzień!Taka integracja,że na weselu ludzie już się znali
.No i dekorowaliśmy do 24.00.Ale było warto.Efekt był piorunujący. No i poszłam spać o 2.30 nad ranem, bo jeszcze miałam gości w domku, z którymi musiałam się przywitać i pogadać.
A rano... tzn o 9.30 wstałam.... I szczerze mówiąc to był cudowny poranek, bo zobaczyłam za oknem SŁOŃCE!! KTÓREGO DZIEŃ WCZEŚNIEJ NIE BYŁO WIDAĆ.
Pojechałam do świadkowej, która mnie czesała i malowała, potem do domu, czekałam na mojego męża już z kwiatami.No i pojechaliśmy ok 15.30 na sesję. Dodam, iż ślub miałam w Koszalinie, bo stamtąd pochodzę.Po sesji (W PLENERZE OCZYWIŚCIE - NIE POLECAM W STUDIO), wróciliśmy do domku i na błogosławieństwo.A potem do kościoła.No i potem całe mnóstwo wspaniałych wydarzeń.
Czy coś bym zmieniła??
W sumie ..... nic...TYLKO CHĘTNIE BYM TO PRZEŻYŁA RAZ JESZCZE
Na pewno coś by się znalazło jednak
.Np gości należało powiadomić, do której godziny mają się pojawiać u nas w domu (bo w pewnym momencie wszyscy na raz i na ostatnią chwilę przyjechali).No i jechalibyśmy wolniej autkiem do domu weselnego (bo nam się 2 samochody po drodze zgubiły).Jechaliśmy cabrioletem garbuskiem i staliśmy sobie w samochodzie podczas jazdy.I nasz kierowca był tak przejęty rolą i my też, że nie zauważyliśmy,ze jedziemy za szybko
i zabrakło jednego zdjęcia naszych szampanów, które stały na białym obrusie, w kształcie serca (i czerwony był to szampan).
Co jeszcze? Aha, przewidziałabym jeszcze oprócz "profesjonalnego" kamerzysty, jeszcze amatorską kamerę(na wszelki wypadek).Pozdrawiam.Pa