Witajcie
Już troszeczkę ochłonęłam po tych wszystkich przeżyciach-choć przyznam, że nadal bujam w obłokach
Po pierwsze muszę wam powiedzieć, że to był dla mnie najpiękniejszy dzień w moim życiu
Dzień minął w mgnieniu oka-ale to z perspektywy czasu sprawia, że wydaje mi się tym bardziej magiczny
No ale może przejdę do relacji, bo to Was chyba (oprócz fotek
najbardziej interesuje...
Obudziłam się ok. 8:30, Maciek już się krzatał i robił śniadanko - tak, tak..ranny z niego ptaszek, a ja do śpiochów raczej należę... pogoda za oknem powyżej oczekiwań-błekitne niebo i pełne słońce-wszystko spowite cudną poranną mgłą... spełnienie marzeń o pięknym ślubnym poranku
W dobrych humorkach zjedliśmy śniadanko i jeszcze szybciutko kilka razy przećwiczyliśmy pierwszy taniec-co tym bardziej wprawiło nas w świetny nastrój-wygłupiać się zaczęliśmy na maxa
Szybciutko spakowałam najważniejsze rzeczy, zawieźliśmy je do moich rodziców i Maciek na 11:00 odwiózł mnie do Indygo. W Indygo spędziałm nieco ponad godzinke-dziewczyny uwinęły się błyskawicznie-wprawdzie nie obyło się bez lekkiego stresu-kiedy to Beatka przykleiła mi kępki rzęs i klej nieco skleił mi powieki i podrażnił oczy-i zalałam się łzami
Na szczęście Beatka opanowała szybko sytuację i po chwili już mogłam stwierdzić, że makijaż jest super-nie za mocny i bardzo świeży-fryzurka też taka o jaką mi chodziło-zatem zdowolona wyskoczyłam z Indygo i wsiadłam do taxi o 12:30...
no i tutaj lekki stresik, bo dzwoni Maciek i mówi, że chlebek weselny nie wyszedł i musimy się spotkać, by zdecydować czy nie szukać innego...Biedny Maciek zupelnie niepotrzebnie się tym przejął-ale tak bardzo mu zależało, by wszystko było idealne...a ten chlebek to po prostu miał lekkie pęknięcie...
To chyba był jeden z niewielu stresików tego dnia... dalej wszystko już szło jak po maśle...
U rodziców nawet zdołałam coś przekąsić-moja mama z siostrą ślicznie przystroiły domek-w pokoiku mojej siostry-świadkowej miło nam się szykowało wśród kwaitów, przy muzyczce i czekoladkach
Totalny luzik
Już byłam prawie gotowa, kiedy to dzowni Maciek i mówi, że mają ze swiadkiem i kierowcą poślizg, bo dekorowanie autek im trochę powoli szło... ale obiecał, że spóźni sie góra kwadransik
No i tutaj były ekscytujące momenty... wybiła 15:00, podjechali rodzice Maćka, ja już gotowa i czekamy, czekamy wyglądamy przez okno... no i jadą..Maciek z kierowcą i świadek.. samochód młodej pary wyglądał fajnie, ale dekoracje z samochodu świadka się odkleiły i jechał zamotany we wstązki
uśmiałysmy się ze świadkową na maxa
No ale jak mój Maciuś wysiadł, to łezka mi się w oku zakręciła-wyglądał super!
Zbiegłam do niego po schodach i widziałam w jego oczach pełen zachwyt! Zobaczyłam też bukiecik swój i świadkowej-rewelacja! Po prostu idealnie takie jak chciałyśmy!!! Wielkie brawa dla kwiaciarni Staropolskiej i przemiłej pani Ani!
Ojej...ta relacja chyba będzie dłuuugaaa.. mam nadzieje, że nie nudzę Was???
Tutaj było błogosławieństwo-rodzice cali przejęci, ale trzymali fason-bardzo ciepły moment
POtem krótka sesja przed domem i do samochodu-pędem do Astorii rozłożyć wizytówki i zawieźć rzeczy... W Astorii znaleźliśmy chwilę by się wyluzować, pstryknąć kilka fotek, a nawet sobie zatańczyć
Potem szybko w auto i na Jasne Błonia na sesję! Przybylismy z lekkim poślizgiem tuż po 16 i zabraliśmy sie do rzeczy-specjalisci ze Studio 22 wprowadzili taką świetną atmosferkę, że po prostu się bawiliśmy i cieszyliśmy z tej sesji-pogoda była cudna, miejsce urocze, wypozaowaliśmy kilkanaście fotek-w tym chowanie się za drzewkami, tarzanie sie po trawce, chlapanie wody przy fontannach-wspaniała zabawa
(efekt super-wczoraj już byliśmy na oględzinach-fotki dostaniemy dopiero po weekendzie-ale warto czekać
Ale klimat był magiczny
Sesja przeciągneła się i okazało sie, że musimy szybko ewakuować się do kościoła, bo spóźnimy się na własny ślub
Dotarliśmy jednak na czas-było mniej czasu na nerwy
Postanowiliśmy "schować" się u księdza, by już się nie rozpraszać witaniem gości..świadkowie i rodzice zaprosili gości do kościoła, a my już szybciutko podeszlismy do głównego wejścia i już usłyszęliśmy dzwonki na wejście....
No i tutaj najbardziej wzruszające momenty-msza był piekna, ksiądz bardzo fajny-młody człowiek-też zresztą lekko zdenerwowany sytuacją-co nas tym bardziej ponosiło na duchu
cała ceremonia przebiegła błyskawicznie-starałam się chłonąć każdą chwilę-było kilka wesołych momentów-np. jak Maciek chciał wziąć od księdza mikrofon, albo tackę z obrączkami-taki był "samoobsługowy"
Ja szczerze mówiąc nie czułam tremy, ale wielkie wzruszenie-miałam wrażenie, że w kościele jesteśmy tylko my i ksiądz...bardzo wzruszające chwile...Szczególnie wspominam momenty gdy pani organistka zagrała i zaśpiewała Ave Maria...a na mnie spłynęła świadomość, że to już po wszystkim...
A potem to już jedno wielkie rozluźnienie.....
I to była I część, bo niestety muszę teraz zmykać...
Wesele opiszę jak najszybciej się da
Fotek już mam sporo, ale wstawię je jutro, bo trzeba przy nich pokombinować-są duże.
Po niedzieli dostaniemy też fotki profesjonalne
Mam teraz chwileczkę, to może coś mi się uda wkleić... a jeśli nie to obiecuję, że jutro coś się tutaj znajdzie
Dziękuje wszystkim za życzonka!!! Bez tego forum moje przygotowania do śłubu wyglądałyby znacznie inaczej-myślę, że dzięki radom doświadczonych forumowiczek-można swój własny śłub przeżyć bardziej świadomie! Za to Wam dziękuję!!!!