Okruszku jak mi pozmniejszasz fotki to zamieszcze je na forum . Na album z fotografa musicie czekać do wtroku.
A więc w sobotę wstałam o 9 potem
,
i
z Damianem do kwiaciarni po
dla rodziców , po drodze zajechaliśmy do hurtowni po balony . Gdy już zawieżliśmy wszystko na miejsce , moje
zawiozło mnie do fryzjera na 10 i samo uciekło się szykować . Od fryzjera wyszłam 12.20 , musiałam paradować z diademem i welonem , oczywiście w dresach po tesco
i z teściową i świadkową pojechałyśmy do mnie do pracy na make up
Wszystko musiałam zrobić expresowo , ponieważ na 14 miało być błogosławienstwo . A więc w 5 minut pomalowałam teściową , potem szybciutko świadkową , no i siebie . W extra makijażu i z welonem na głowie wsiadłyśmy ze świadkową w taxówkę i ruszyłyśmy do mojego rodzinnego domku
Myślałam ,że ubieranie to prosta sprawa ... ja ubierałam świadkową , ona mnie i byłyśmy gotowe ,z dwudziesto minutowym opóżnieniem
Jak już wszystko było ok przyszedł Pan kamerzysta i ponagrywał pare scenek , jak się ubieram itd....NO I SIĘ ZACZĘŁO
wszyscy już czekali na dole , rodzice , Damian z wiązanką...
Stanełam na górze schodów , kamerzysta czekał na dole z obiektywem skierowanym w moją stronę ...i ruszyłam po schodach wolno i dostojnie , a tren ciągnął się całą swoją długoscią po schodach . Na dole przywitał mnie Damian wręczjąc mi kwiaty i całując w ręke . Uklękiśmy na poduszeczkach i dostaliśmy piękne błogosławieństwo od rodziców i babci Damiana .....Aż się popłakałam jak se to przypominam....
...i wyszłam ze swojego rodzinnego domu , już ostatni raz jako panna , wstępując w nowe życie jako , żona i przyszła matka. Wszyscy płakali , rodzice , gosćie...
Wsiedliśmy w autko , a właściwie to ja się zapakowałam i pojechaliśmy na zdjęcia z 15-to minutowym opóżnieniem
Sesja była świetna , byliśmy rozlużnieni i szczęśliwi , ale szkoda , że trwało to tak krótko
mogłabym tak cały dzien się fotografować
Coraz szybszymi kokami nadchodziła ta godzina...godzina 16. Zajechaliśmy pod kościół , nadal zestresowani , ale jak tylko przekroczyliśmy jego próg wszytsko minęło , rozlużniliśmy się już niczego się nie obawialiśmy .
Do końca nie wiedziałam , czy do ołtarza poprowadzi mnie Damian czy tata , ale jednak tata stwierdzil , że ma jedyną córkę i musi dać radę , zaryzykował , powiedział ,że najwyżej po drodze sie zapłacze ,albo zemdleje ale mnie zaprowadzi...mama musiała dać mu jekieś leki uspokajające aby wszystko było dobrze.
Punkt 16 , gdy już przy ołtarzu czekał na mnie Damian , organy zagrały Mendelsona i ruszyliśmy z tatą przed siebie , prowadzeni przez dwie księżniczki , które niosły na podusi w kształcie serca , obrączki .
Pod ołtarzem tata przekazał moją ręke Damianowi aon podziękował mu uściskiem dłoni...juz wtedy widziałam , że w kosciele rodzice i rodzina płakała , ale ja se pomyślałam , że musze być twarda i nie uronic ani jednej łzy , a jestem osobą uczuciową i nie wiele brakuje mi do placzu.
Ksiądz Paweł , świetna , super osoba powitała nas i zaczęła się msza . Damiana siostra , czyli nasza świadkowa , zrobiła nam prezent i pzreczytała kazanie , a dodatkową niespodzianką było to , że ministrantami byli Damian kuzyni
Po kazaniu podpisaliśmy na ołtarzu dokumenty , i udaliśmy się na głowną część ceremonii , a mianowiście na udzielenie sakramentu małżeństwa
Przy wymianie obrączek byliśmy spokojni , ale muszę się pzryznać , że nie pamietam przysiegi aani tego jak wkładam obrączkę
, ale to chyba ze stresu , ale go nie człam . Jak już wymieniliśmy się "znakami miłośc" , zapytałam się księdza czy mogę pocałować męża...nie wiem jak ten pomysł wpadl mi do glowy... ale na szczęście pozwolił .Najbardziej zapamiętałam gest księdza , który po naszej wymianie obrączek , z wielkim uśmiechem na ustach wzniósł ręce do góry i podziękował Bogu za nas i za ten sakrament ...ale to musze jeszcze sprawdzić na kasecie co mówił , bo nie za bardzo pamiętam Ale pamiętam jego radosną twarz i radośc z naszej radości , to było naprawde niesamowite . Kolejną niespodzianką było przyjęcie komunii w dwuch postaciach...chleba i wina , powiem szczerze , że nie spotkałam się z takim czymś na ślubach , lub bardzo , bardzo , bardzo bardzo sporadycznie .
Niestety cały ślub minął bardzo szybko... no ale potem przyszła pora na wesele
Były tańce , oczepiny i toasty , jednym słowem było extra , nawet raz wylądowałam na parkiecie bo ktoś mi wlazł na sukienke i sobie poszedł po niej
, na drugi dzień zrobiliśmy poprawiny...i tak minęły dwa dni , na które czekaliśmy całe życie...