Hej! jeszczze raz dzieki za zyczenia!

opowiem wam jak ygladał dzien w ktorym byłam ksieżniczką;-)))
Na poczatek czawartek i piątek - latalismy z moim jak z pieprzem- bez przerwy sala dom, sala dom, cała masa spraw do dopiecia i moje marzenia o wypoczeciu przed niestety były tylko marzeniami- chodzilismy o 2 w nocy spac... 5 godzin nu i dalej heja... Wiec nie powiem jak wygladalismy rano w dniu slubu- moj miał podwójne wory pod oczami..;-((
No ale trzeba było wszystko dopilnowac!
Ok wiec w sobote rano szybko sniadanko i moj zawiózł mnie do rodziców gdzie ubierałam sie do slubu, a sam wyjechał po swoich którzy własnie przyjezdzali z innego miasta. Potem tata zawiózł mnie do pryzjera (była około 11). Włosy na wałki i czekanie. W tym dniu przewineło sie chyba z 8 panien młodych. Moj w miedzyczasie pojechał po wiazanke wachlarz. powiedział "hmm ładna" i tyle... no tak wiedziałam ze cos nie tak...ale narazie to olałam. Potem w tym samym salonie makijaz- babeczka wymalowala mnie cudownie i fryzura tez była przepiekna- naprawde cuda mozna zrobic z krótkimi włosami. Wpieli mi tez odrazu welon. No i okazało sie ze mam spoznienie bo jeszcze nie dotarłam do domu a moj juz dzwoni ze jedzie po mnie na plener!. w 15 minut mama wiazała mi gorset, ubierała i moj wpadł po mnie! Stał jak wryty z wrazenia

ok spadamy do parku na zdjecia. Dodam ze w nocy lało, potem u fryzjera lało a na zdjecia bach! słonce i niebieskie niebo!!!!
W parku moj wyciaga wiazanke....... a ja o mało nie zemdlałam........;-((((((((((((
wachlarz wygladał jakby był zrobiony tydzien temu... zdechły zgnieciony....TRAGEDIA. Konsternacja mojego brata (swiadka) i młodego ibach za telefon do kwiaciarni ze chyba oszaleli i ze w tej chwili swiadek jedzie po nowa wiazanke i nie obchodzi nas to jak to zrobia ale ma byc!!... Brat pojechał a my z moja chrzesnicą na zdjecia! Rozluzniona i odstresowana (heh i tak wygladałam jak ksiezniczka nawet ze zdechłymi kwiatami!) sesja poszła ok;-) w tym czasie brat wrocił z nowyą wiazanką- skromną, malutką ale pod kolor.. wiec było ok;-) Wracamy do domu na błogosławienstwo gdzie czekali juz rodzice mlodego i moi. A potem do koscioła!;-)
w kosciele Pani pieknie przestroiła kwiatami nasze wejscie, goscie juz czekali i jeszcze sie zjezdzali. Podszedł do nas ksiadz i tak nas rozliznił gadaniem o fryzjerze o stresiku itp... ze wszystko odeszło..

Podeszlismy do stolika i podpisalismy dokumenty (tak tak w naszym kosciele jest tak ze przed ceremonią podpisuje sie akt małzenstawa) i ruszylismy w strone ołtarza. Najpierw ksiad potem moja chrzesnica z obraczkami a potem my.
Kaznie przepiekne. Potem przysiega. I tu moj uwidocznił swoje talenta i zapał piosenkarski

i zabrał mikrofon ksiedu zeby mowic do iego!!!! bo przysiege mowilsmy z pamieci

poszło bez potkniecia, pieknie i cudownie. Hihi wczesniej umowilismy sie ze nie patrzymy sobie w oczy cały czas tylko troche w oczy troche na usta zeby sie nawzajem nie speszyc i nie rozesmiac na przykład. Potem obraczki. Moj bach poduszke do reki a ja mu odkładam spowotem

on chwyta moją obraczke a ja mu pokazuje ze to nie tam... hihi ale mi sie popierdzieliło

) moj pełna konsternacja i skupienie i juz obraczka na moim paluszku a potem ja..
Potem wychodzimy z koscioła zyczeia kwiaty zdjecie grupowe i ogromna chmura sie zbliza!!! do samochodu i bach!!! ulewa!!!!!!
W lokalu obiadek i wyszłoło słonko i tecza!!!!!;-))) potem tance, tort około 10:20 a potem znowu tance i przekaski i zupa i skonczyło sie około 2 moze 3 w nocy a my poszlismy spac około 5 bo moj mąż (och uwielbiam to słowo) zaczał sprzatac sprzet, zwijac kable..

)) niezły nie?

i noc poslubna trwała 3 godziny bo moj mał poczucie odpowiedzialnosci zeby zajac sie goscmi;-)) hihi.
Poprawiny u rodziców na działce do 12 w nocy a potem jeszcze w poniedziałek kolejne poprawiny i wczoraj znowu poprawiny hihih goscie nie chcieli wyjezdzac;-)))
Ogolnie było cudownie!!!!!! i nawet kwaty nie zepsuły mi az tak bardzo humoru;-))
Potem postaram sie zamiescic pare zdjec ale moj mnie zbije!......
ania