Ależ wy niecierpliwe

)
No to może zaczne od czwartu, czyli 1 dnia mojego urlopiku wymarzonego

Do gorzowa zajechaliscy w srode i plan na dwa dni byl nastepujacy: odebrac sukienke, odebrac kamizelke, ufarowac wlosy, zrobic paznokcie, zrobic winietki zawiesc do lokalu alkohol, zaplacic za zdjecia w muzeum, zaplacic za przystrojenie ksciola siostrze i zamuzyke organiscie, pojsc do spowiedzi, i wysjcie z kolezankami na pogaduchy i zegnanie mojego panienstwa

pomyslec o prezencie dla taty
CZWARTEK:W czwartek do poludnia zalatwilismy kwiaty, organiste, zawiezlismy alkohol do lokalu, zjedlismy obiad i pojechalam farbowac wloski

) hmm mam jakies urywki w pamieci bo nieamietam co robilam od obiadu do farbowania

kolor wyszedl slicznie

) siostra w kosciele mnie zaskoczyla, bo powiedziala ze specjalnie dla nas wypozyczyla stojaki na swiece, czego nigsy w naszym kosciele niebylo

A to wszystko dla tego ze mama moja jak byla u niej to powiedziala ze ma byc ladne i siostra ma na sile nieoszczedzac, i ze ona(mama) zaplaci za kwiaty. To siostra wziela sobie to do serca

Ale musze przyznac ze siostra naprawde sie postarala, oltarz byl w pieknych bialych rozach a swiece przy lawkach wygladaly cudnie

)
PIĄTEK: Na 10 bylam umowiona na pazurki, na 14 pojechalam na przymiarke i odbior sukni, w miedzy czasie Lukasz odebral swoja kamizelke. Okazalo sie ze dobrzeby bylo jeszcze zwezic suknie ( to chyba byl juz 32 rozmiar

) i do odbioru miala byc na 17. Wyszlismy z salonu o 14.30 i mnie nagle olsnilo, ze do 15 trzeba zaplacic za zjdecia!!!! cudem zdazylismy, tak by przepadlo...masakra. Potem jeszcze pojechalismy po podizekowania i elementy prezentu dla taty. Wieczorem bylo jeszcze wyjscie z dziewczynami, ale o tym zaraz. Po powrocie udalo mi sie nawet obiad zjesc (dobrze ze u tesciow pomieszkujemy jak jestesmy w gorzowie to obiad zawsze gotowy

)
Przed wyjsicem moim jeszcze musielismy zaliczyc spowiedz i owiem wam ze garnial mnie ogrooomy stres, ale niepotrzebnie, bo spowiedz trwala...chyba minute, no i po spowiedzi myk do domu i na spotkanko. Mialo byc skromnie ja i 3 kolezanki, w sumie wyszlo nas 7 z czego tylko ja panienka pozniej doszla jeszcze jedna panna

) Spotkanie bylo kolo 19 mialysmy posiedziec 2-3 godzinki i do domku ....taaaaaa. W sumie to poszlysmy na piwo, wkrecilysmy sie na balety i w domu bylam o 1 w nocy, hihi. Co najlepsze. Umowilismy sie z lukaszem ze ja nocuje u siebie a on u siebe. A okazalo sie ze on jak ja wyszlam to siedzial u brata (swiadka) na piwku i robil prezent dla taty a ja z bratowa balowalysmy :PP i na koniec spalismy u nich w domu razem
( ale po spowiedzi, grzeczni bylismy) A rano mialam mega stresa bo mnie chrypka zlapala, ale samo przeszlo,hehe. Ale co najwaznijesze obudzilismy sie tego jedynego wspanialego cudownego dnia, spojrzelismy przez okno.. a tam ANI JEDNEJ chmurki, piekne blekitne niebo!!!alez bylismy szczesliwi.
Ogolnie przez te dwa dni mialam tyle na glowie ze niedazylam sie zestresowac, mialam caly czas usmiech na twarzy, jakbym szla do kogos na wesele.
To na razie tyle mojego eseju