Sobota 2.08.2008Wstaliśmy rano, jak zwykle, ale... wcale nie było "jak zwykle"! To nasz dzień! Dzień naszego ślubu! Jupi! Z nerwów nie mogłam nic przełknąć od
kilku dni, a w sobotę rano, to poprostu była masakra! Nawet kawki nie wypiłam!
Na 8.00 Jacek podrzucił mnie do fryzjera. Trochę się bałam, że może coś nie wyjdzie, że nie bedę zadowolona...
W miedzy czasie Jacek przywiózł mi kwiatka we włosy, odebrał kwiaty dla rodziców i od razu zawiół do lokalu, no i oczywiście odebrał
dekorację auta i bukiety
Ja przerażona siedziałam na fotelu do 9.30, kiedy to zobaczyłam efekt końcowy pani Marty i... Super! O to chodziło!
Potem szybko na makijaż. W tym czasie Jacek był obok u pani Ani na fryzurce
Makijaż wyszedł ekstra! Byłam pod wrażeniem.
Kiedy byłam już gotowa zadzwoniłam po przyszłego szwagra, który zawiózł mnie do rodzinnego domu, gdzie miałam sie przygotować i
czekać na przyszłego męża