Ja chyba kfalifikuje sie do wszystkich 4 grup

Od poczatku miałam zakodowane ze bede karmiła cycem.
BO:
- najlepsze nie...
- zapewnia zdrowie itp...
- niby wygodnie nie...
- tanio...
Tak było. Od razu Ninka ssała piers bez najmniejszych problemów....
Nigdy nie miałam problemu krwawiacych brodawek czy problemow z iloscia mleka....
Z technicznego punktu widzenia wszystko idealnie......
ALE...............
Ninka jadała co 1,5-2 h.....jak dzien tak i noc... PADAŁAM NA PYSK z wycienczenia ..... a jak czytałam na inne dzieci spią po 4-5 czy wiecej co miałam łzy w oczach ....
No i dieta............ byłam przerazona tym, czy jak Ninka płacze wieczórem to przypadkiem nie jest to od tego co zjadłam w ciagu dnia majc do wyboru wyjatkowo ograniczony jadłospis....
Ogolnie nie miałam smiałosci karmic piersia przy "gosciach"... rodzinie nawet....
czułam sie obnazona.... mało kobieca.... wstretnie .... zawsze szłam do drugiego pokoju ...
albo nie wychodziłam z domu bo na mysl o karmieniu wsrod obcych ludzi dostawałam czkawki !
Uwazałam to za OBZYDLIWE dosłownie... nic "pieknego" nie wiedziałam w tym...
takim sposobem zaczynałam sie zamylkac w sobie ... + jesienno zimowa aura....+ sama w domu....
= DEPRESJA jakowas czy co ? ? kiepsko ogolnie.... wcale nie cieszyło mnie macierzynstwo.....
nie tak miało to wygladac .,...z męzem nie mogłam sie dogadac... wyłam.... ot i tak...
Któregos dnia Ninka przestała ssac piers. PANIKA w oczach co to bedzie....
Pediatra kazała mi uspokoic sie... kupic mleko w sklepie i dac dziecku a samej sie odprezyc bo prawdopodbnie mam "kryzys" i musze go przetrzymac albo juz nie bede karmic i nie robic z tego tragedii!!!
tak zrobiłam... kupiałm mleko...i wpadłam na pomysł sciagania mleka laktatorem ! jak nie ssała mi piersi to sciagałam sama... ale to było po 40-60 z piersi .....
dobrze ze to zrobiłam bo to mi uratowało zycie chyba...super sprawa!! Tata wstawał w nocy i dawał jesc a ja nawet jak sciagałam sobie to w 15 minut i miałam "z głowy"....
oczywiscie nie wspomne o fakcie ze jak tylko wróciłam ze sklepu "spokojna" przysiadłam do sciagania i na dzien dobry po 100 z kazej.
Po 4 miesiacach okazało sie ze Ninka ma AZS.... moja pediatra powiedziała ze mam do wyboru albo bede jadął suchy chleb z woda i zastanawiała sie czy to nie od danej mąki...
albo przechodze na HA i przy dawaniu nowosci bede kontrolowac CO je....
A dodam ze nadal miałam mleko .... i to bardzo duzo wbrew zasadzie ze jak sciagasz to pokarm zanika.
Po 180 ml spokojnie sciagałam sobie z piersi....
Postanowiłam ze DOSC !! poszłam do ginekologa i dostałam 2 tabletki. Po 2 dniach zanikło.
Teraz jak czytam o tym jakie maja dziewczyny "problemy"... przypominajac sobie co sama przechodziłam...
o tym jaka jest NAGONKA....
drugiego dziecka mam wielką ochotę nie karmic zupełnie....
oczywiscie zobacze jak bedzie jak juz sie urodzi ale TYM razem nie dam sie wkrecic O NIE

Karmiac nie czułam sie dobrze bo nie funkcjonowałam tak jak powinnam... nie te hormony sie wydzialły

Zdecydowanie wolałam siebie jako NIE karmiaca... i moj mąż TEZ
