To i ja trochę powspominam ...
Tak jak pisałam wcześniej w innych postach, na kilka dni wcześniej bardzo się stresowałam - jak się później okazało, zupełnie niepotrzebnie
W nocy z piątku na sobotę spałam, o dziwo, całkiem spokojnie
Wstałam o 8, na 9.30 pojechałam do fryzjera, czesanie poszło szybko i sprawnie. Z efektu byłam bardzo zadowolona
i o 12 byłam już z poworotem w domu. Powoli zaczynali się zjeżdzać goście (dużo osób przyjechało z drugiego końca Polski), zjadłam szybko lekki obiadek i o 14 przyjechała do mnie wizażystka. Malowała mnie do 15. Później przyjechali kolejni goście i moja świadkowa.
Im więcej było ludzi w domu, tym bardziej czułam się podekscytowana i szczęśliwa, że TO stanie się już niebawem
Zdenerwowanie, które towarzyszyło mi bardzo usilnie jeszcze dzień wcześniej, teraz opuściło mnie całkowicie
Około 16 przy pomocy mojej świadkowej zaczęłam się ubierać, a o 17 przyjechał Mój Ukochany i rozpoczęło się błogosławieństwo, było piękne i wzruszające i dobrze, że trwało krótko, bo chyba by się wszyscy popłakali
Gdy wychodziliśmy z domu do samochodu, w sąsiednich blokach na balkonach stało pełno ludzi i patrzyło na nas
Ślub mieliśmy o godzinie 18.00. Kościół był pięknie przystrojony żywymi kwiatami, moja siostra cioteczna grała na skrzypcach, oprawa była jednym słowem niesamowita. Ksiądz podszedł do nas, powiedział mi, że pięknie wyglądam
i razem z moim M. doszliśmy do ołtarza. W trakcie mszy ksiądz powiedział piękne i wzruszające kazanie
Przysięga - czyli to, co przez ostatnie noce spędzało mi sen z powiek - poszła szybko i gładko:)
W ceremonii uczestniczyło około 200 osób, także życzeniom nie było końca.
W drodze na salę zatrzymaliśmy się w parku na zdjęcia plenerowe (nasz super fotograf towarzyszył nam w tym dniu już od momentu przygotowań)
Wesele odbyło się w hotelu Gromada i było bardzo udane
Dj spisał się znakomicie, goście prawie nie schodzili z parkietu. W trakcie wesela wymknęliśmy się jeszcze na dwie godzinki na zdjęcia, tym razem do studia. Kiedy wróciliśmy czas leciał coraz szybciej i nawet się nie obejrzeliśmy jak już było koniec
Pogoda była super! Niebo bez jednej chmurki
Cały dzień zleciał niesamowicie szybko. Jejku, jakbym chciała cofnąć czas i przeżyć to wszystko raz jeszcze :heart: i po co ja się wcześniej tak stresowałam
Moja kochana świadkowa spisała się rewelacyjnie
Zajmowała się wszystkim, zanim zdążyłam o tym pomyśleć:-)
Nie odbyło się bez malutkich wpadek np. podczas przenoszenia przez próg, mój M. tak mnie podniósł, że cała moja suknia uniosła się do góry
i wszyscy goście zaczęli się śmiać
Zebraliśmy 3 worki maskotek, dwa z nich zawieźliśmy w niedzielę do domu dziecka, radości dzieciaków nie było końca
było to naprawdę wzruszające. Reszta maskotek pojechała w Bieszczady
Jestem bardzo szczęśliwa, żałuje tylko, że ten dzień był tak krótki