Wrocilam juz z podrozy po slubnej. Powoli opadly emocje. Moge spokojnie usiasc i popisac troszke.
Dzien przed byl koszmarem. Przyszlismy na msze przed proba zeby wyspowiadac sie a tu okazuje sie ze nie ma juz spowiedzi. ggrrr.... Na probie okazalo sie ze proboszcza nie ma i nie bedzie na slubie bo wyjechal grrrr... Ksiadz ktory robil probe byl chory i spieszyl sie do lekarza wiec mial 5 minut .... szybko szybko wszystko. Organista okazalo sie ze nie bedzie na slubie bo wyjezdza ........ juz mialam lzy w oczach. Pani od ukladania kwiatow drze sie ze nie bedzie czekac na moja mame (ktora miala przywiesc kwiaty) bo jej zimno. Panika ......
Po probie pojechalismy ze swiadkami szukac kosciola by sie wyspowiadac. O godzinie 21 udalo sie bylismy po spowiedzi. Ja nie spakowana, zmeczona, zla. O 24 jeszcze wklejalismy zdjecia do albumu pamiatkowego. Poszlismy spac przed 1. Straszny dzien !!!!!
