Akurat jedzenie było pyszne
Ale mąż kumpeli jest szefem kuchni, a wesele było w pubie, w którym pracuje.
Najpierw przystawki - sery, krewetki, ryby. Potem główne danie (talerzówka) - Yorkshire pudding (czyli takie suche ciasto), kurczak, warzywa. A na deser lody. Potem były jeszcze jakieś przekąski, ale już nie próbowaliśmy, bo byliśmy najedzeni.
Ale zacznę od początku.
Urząd stanu cywilnego (w jednym budynku z koronerem
) . Uroczystość bardzo krótka. Rozpoczęła się o 12.30. Młodzi cały czas stali. A w kącie siedział urzędnik zawalony papierami. Po uroczystości młodzi usiedli z nim przy stole i wypisywali jakieś dokumenty. Na koniec dostali kopertę z marriage certificate. W tle leciała muzyka - Queen, Ed Sheeran, itp.
Potem wyszliśmy na zewnątrz. I młodzi mieli zdjęcia w takim jakby parku. A goście stali i sobie rozmawiali. Głównie o pogodzie, bo było wyjątkowo ciepło. Wróciłam opalona z Anglii
Potem jazda do pubu w innej miejscowości. Najpierw staliśmy i znów gadaliśmy o pogodzie przy prosecco i piwie (jeszcze darmowymi). Laski w eleganckich kieckach przebrały już szpilki na drinking shoes, czyli trampki. A ja męczyłam się w szpilkach. Po ok. pół godzinie zaproszono nas na piętro, gdzie podano jedzenie. Na stole stały butelki wina (jeszcze darmowe) Potem były toasty, przemówienia - pana młodego (nic nie zrozumiałam, bo ma okropny akcent), best mana, ojca. Do toastów dostaliśmy kieliszek prosecco (jeszcze darmowy). Potem wszyscy zeszli na dół do pubu i już trzeba było płacić za alkohol. Zaczął grać zespół. A my poszliśmy z R. na spacer po Buckingham.
Wróciliśmy. Impreza trwała. Przegapiliśmy pierwszy taniec. Nagle pojawiła się panna młoda z jakąś tacą. Myślałam, że to kanapki, a to był tort. Biszkopt z jakimś kremem. Każdy brał po kawałku i jadł - bez talerza.
Ludzie bardzo sympatyczni, rozmowni. Byliśmy jedynymi Polakami, ale wszyscy chcieli z nami pogadać, robili zdjęcia.
Ok. 23 jechaliśmy z mamą młodej i jej znajomymi do domu. Impreza skończyła się o północy.
Następnego dnia poszliśmy na spacer po Milton Keynes i Newport Pagnell. I brytyjskie śniadanie - fasolka, frytki, tosty, kiełbasa, boczek, a do tego herbata z mlekiem
Zamówiłam ją nieświadomie, ale żyję
I wiecie co, podoba mi się na wyspach. W lipcu byłam w Szkocji, teraz Anglii. I chyba wkrótce tam wrócimy. Jeszcze nie zwiedzaliśmy Walii