Nasz ślub i wesele odbyło się ponad tydzień temu i był to absolutnie wyjątkowy dzień... chciałabym móc przeżyc go na nowo milion razy i nic nie zmieniac...mimo kilku małych wpadek
Ostatni tydzień przed ślubem to dni nerwowych przygotowań, załatwiania wielu spraw, itp. Niby wszystko dopięte na ostatni guzik a jednak co chwilę coś nowego do załatwienia. I ten ciągły zupełnie niepotrzebny stres...jak to będzie..
Dzień przed ślubem w piątek wieczorem pojechaliśmy do hotelu Bończa w którym mieliśmy wesele by zawieźc swoje rzeczy. Okazało się że jedni z naszych gości już byli w hotelu więc mogliśmy się z nimi przywitac i chwilę porozmawiac. Z tej chwili zrobiły się 3 godziny, wspólna kolacja ...i był to najlepszy sposób by się odstresowac przed nadchodzącym dniem. Rewelacyjnie spędzony ostatni wieczór przed ślubem sprawił że w cudnych humorach (a brakowało nam ich w tych ostatnich dniach) położyliśmy się spac.
Butów na okno nie wystawialam bo prognozy pogody były baardzo sprzyjające
Sobotni poranek standardowy...kąpiel, maseczka na twarz, pełny relaks... Sama się sobie dziwiłam że jestem tak spokojna..
Przed wizytą u fryzjera odebrałam stroiki do włosów i obejrzałam wiązankę. W tym momencie z pracy kwiaciarni (Leśnej) byłam jeszcze bardzo zadowolona. Bukiet idealny, tak jak miał byc... bylam mile zaskoczona zwłaszcza że nie miałam wybranego konkretnego bukietu tylko opisywałam paniom jaki chciałabym żeby był..
natomiast gdy zpbaczylam już przed wyjściem z domu przystrojony samochód to myślałam że wyjdę z siebie. W kwiaciarni pokazałam dokładne zdjęcia jak ma byc. a tu wszystko inaczej.........
nawet nie pytajcie ile za to zapłaciliśmy, szkoda się przyznac...
Gdybym ja odbierała te kwiaty na pewno bym ich nie przyjęła ale robił to świadek (jednocześnie nasz kierowca) który nie wiedział jak maję te kwiaty wyglądac..
C.D.N.