NASZA HISTORIA jest w sumie zwyczajna... Dostaliśmy się na te same studia (nie znaliśmy się wtedy), a nasza uczelnia organizuje obóz intergracyjny dla roku 0, czyli dla tych którzy dopiero się dostali. Ja tam nie pojechałam, ale pojechało mnóstwo ludzi, w tym TŻ, i wszyscy się tam poznali, no i potem pozapisywali się razem do grup dziekańskich. Mój TŻ jako osoba przedsiębiorcza sam "poskładał" naszą grupę z osób które się polubiły na tym obozie, a ja nie znałam niklogo i zapisałam się do pierwszej lepszej grupy - czyli do grupy 1 oczywiście
bo było mi wszystko jedno. No i to było nasze pierwsze spotkanie - od początku się nie polubiliśmy (sic!), bo on uważał, że wepchałam się podstępem do grupy gdzie mieli być sami znajomi, w dodatku mocno skręcałam w stronę mody hippie-grunge, nosiłam glany, sukienki z India-shopu i pełno koralików, a TŻ raczej prezentuje styl angielskiego eleganta....
No i nie lubiliśmy się wcale a wcale przez rok z kawałkiem, w dodatku każde z nas miało inną połówkę...To znaczy TŻ zaczął mnie w końcu tolerować, a potem lubić
a ja go dalej nie znosiłam
Aż w końcu rozstał się ze swoją dziewczyną, minęły wakacje (po wakacjach byłam już jakoś mniej cięta na niego i nawet normalnie rozmawialiśmy) i mój TŻ przystąpił do ataku... Mianowicie zaczął mi się zwierzać, że jest ktoś kto mu się podoba i co on ma zrobić... Oczywiście, typowa baba, zainteresowało mnie to bardzo i chwyciłam
Zaczęłam się dopytywać kto to, on mi podawał coraz dokładniejsze wskazówki...i w końcu kiedyś w środku nocy dostałam smsa, że "ta dziewczynę znam lepiej niż kogokolwiek" Oczywiście uznałam, że źle zrozumiałam bo jestem niewyspana
ale rano rozwiał moje wątpliwości
No i tak sobie jesteśmy razem od 3 lat z kawałkiem (bylo parę rozstań po drodze, niektóre miały być na poważnie i naprawdę, ale ostatecznie zawsze wracaliśmy do siebie
)
Zaręczyny były w moje 24 urodzinki - 12 maja 2006
, a ślub będzie 7 lipca 2007