Jestem, jestem - miałam gości w weekend a poza tym kicia nas zdominowała
normalnie świat mi się do góry nogami wywrócił i jestem przeszczęśliwa - dzięki niej wiem, że na matkę się nie nadaję i że można kota zagłaskać na śmierć ale po kolei...
W piątek poszliśmy po maleństwo, żeby było miło to zarówno kuweta ze żwirkiem, jak i transporterek przyszły pocztą w piątek
wzięłam transporter wyłożyłam ręcznikiem, pozytywkę dla maluszka sąsiadów i poszliśmy...pierwszy raz widziałam małą i od razu się zakochałam ale wydaje mi się, że ona jest mniejsza niż mówi sąsiad - obliczyłam sobie i wyszło mi, że ona teraz ma 5 tygodni. Wróciliśmy do domku, mała spędziła cały wieczór z nami, przy okazji zabawy z małżem zlała się na naszą sofę
....małż tylko z uśmiechem stwierdził, że zastanawiał się "co ona taka skupiona"
całą noc pięknie przespała rano obudziły nas jej nawoływania...małż oczy miał jak 5zł bo nie sądził, że takie małe może tak się wydzierać ale dostała mleczko dla kociaków - nakarmiłam ją strzykawką
a potem przyjechała moja mama i ją cały dzień nosiła, tuliła ...nawet jej kołysankę śpiewała (aaa kotki dwa) dom wariatów.
Karmię małą co 4 godziny (mniej więcej) dostała Animondę wymieszaną z mleczkiem i bardzo jej smakuje (wlazła do miski), wody nie chce pić
Biega za nami - jak mnie widzi to tak miauczy mrucząco (chyba jestem wg niej dużą kotką
) bawi się jak szalona i w trakcie zasypia...zasnęła nawet na pleckach z myszką w łapkach i otwartym pyszczkiem
Wczoraj zostawiliśmy ją na ponad 4 godziny, jak już goście pojechali i jak przyszliśmy to sobie spała w najlepsze, dzisiaj pewnie też tak będzie...aha od soboty korzysta z kuwety (zdjęłam drzwiczki żeby jej było łatwiej) ale jak na razie robi tylko siku
- czy ja mam cały ten żwirek wyrzucać czy tylko wybierać tam, gdzie się wysiusiała - na razie tak zrobiłam ale nie wiem czy dobrze....fotkę wlepię wieczorem...zamęcze Was.
Do weta idziemy pod koniec tygodnia bo wg moich obliczeń dopiero wtedy będzie na tyle duża, żeby ją zaszczepić.