No to ja też się pochwalę naszymi pociechami:) Co prawda odkąd się wyprowadziliśmy od rodziców jesteśmy odseperowani od nich, ale od czasu do czasu zabieramy psiaki na weekendy, albo na spacerki do lasu...
To jest Bojka-> kundelek którego wyrwałam jakiejś starej pijaczce (oczywiście słono musiałam jej zapłacić...), bo normalnie jak ją zobaczyłam to się zakochałam z miejsca...miała zaledwie 3 tygodnie (wg weterynarza), była zawszona, zarobaczona i calutka mieściła się w mojej dłoni... Dziś jest przesympatycznym zwierzakiem, kochanym i niesamowicie wdzięcznym członkiem naszej rodziny. jest rozpieszczana do bólu, ale daje nam tyle swojego uczucia, że trudno jej czegokolwiek odmówić. Z trudnego dzieciństwa został jej paniczny strach przed wszystkim... wieczorami bardzo trudno namówić ja na jakikolwiek spacer, bardzo szybko się płoszy...
A to z koleji psiaczki mojej teściowej... czyż nie są urocze?? Te skubańce też zawładnęły naszymi serduszkami
choć to gadzinki czasami takie, że hej!! Tomek z początku, gdy mama sobie je kupiła odnosił się do nich bardzo sceptycznie, bo w końcu to "babskie" psy, ale teraz jest w nich szaleńczo zakochany i biada temu kto chciałby je skrzywdzić.. Czasami nawet na mnie się złości, gdy mówie mu, że są zupełnie niewychowane (bo są!)
Choć mają już 3 (KOKO) i 2 (DODI) latka to nadal wzbudzają wielką sensację gdy się gdzieś z nimi idzie
Bardzo lubią się pieścić, być całowane, smyrane- typowe "poduszkowce".