nio a oto nasze zwierzaczki:
na pierwszym miejscu senior - mój kochany psiak Amuś - Bin Laden, rządzi całą rodziną - księciunio
( w maju będzie miał 15 latek)
Miej więcej jak świętowaliśmy roczek z moim lubym to zaadoptowaliśmy Fifcię. Oczywiście z racji tego, że mam psiaka, kotka zamieszkała w domu z A. i jego rodzicami.
Fifcia niestety wyszła z domu w te wakacje i nie wróciła. Mamy nadzieję, że nic się jej nie stało, że tylko nie chciała się dzielić terytorium z dwoma innymi kotkami.
Jak Fifcia była duża namówiłam mojego żeby porozmawiał z rodzicami i wziął do domu kicię. Mojej sąsiadce okociła się kotka na balkonie i jedna maleńka była chora - nie umiała dobrze chodzić. Zginęłaby wśród innych kotów, więc ja wzięliśmy. Okazało się, że ma problem z tylnimi łapkami. Robiła dwa kroczki i przewracała się. Nazwaliśmy ją Fredzia (bo tak chodziła jak pijana). Weterynarz powiedział, że nic nie da się zrobić z jej nóżkami. Zginęła prawdopodobnie w zabawie, bo sąsiedzi nie upilnowali swojego huskego, który chciał się pobawić z kicią. Chyba ją przydusił, bo nie była pogryziona
Gdyby była zdrowa pewnie nic by się jej nie stało. Ale pociesza nas fakt, że miała 2 lata pięknego życia, bo który kotek karmiony jest codziennie filecikami i biega całymi dniami po ogrodzie?
Gdy Fredzia umarła od tej samej sąsiadki wzięliśmy Filonka - taki bielusieńki, wystraszony był jak go z piwnicy zabieraliśmy. Po kilu dniach przyszła teściowa wzięła jeszcze jednego maluszka - Laurę. Odtąd maluchy były nierozłączne. Choć Fifcia troszkę się denerwowała i nie chciała się przyjaźnić z małymi.
Filonek nawet roku nie przeżył. Los był okropny. Zawsze był ruchliwy, ale niekt nie mógł przewidzieć tego co sie stało. Mój pojechał do szkoły, ja byłam w domu, gdy wróciliśmy Filon był zawieszony na oknie. Okno było otwarte "od góry" taka mała szparka, a on myślał, że mu się uda. Wyciągnęliśmy go, ale miał sztywne tylnie łapki i ogonek. Wet nie pomógł. Umarł nam na rękach. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nie mogę sobie wybaczyć, że nic nie zrobiliśmy. Poprzedniego dnia była impreza. Chciałam zostać rano u niego i posprzątać jak będzie w szkole, ale A. powiedział, że zrobimy to po południu. Mówiłam, zeby nie zostawiał okna otwratego bo to kusi złodziei, ale nie posłuchał. Miałam żal do niego.
Zanim to sie stało koło domu mojego lubego zaczął kręcić się taki rudzielec - dorosły kocurek. Dokarmiałam go, choć A. mówił, żebym przestała bo się kot nauczy, a mama nie zgodzi sie na czwartego kota. Ale teściów nie było. Rudy przychodził. Gdy Filon umierał Rudy go lizał, siedział z nami na trawie. No i tak już został.
Laura długo nie mogła dojść do siebie, bo byli nierozłączni z Filonem, ale w końcu zaprzyjaźniła sie troszkę z Rudym. Fifcia nie bardzo