Musze Wam napisac o urodzinkach, na ktorych wczoraj bylismy. A w zasadzie o jednej sytuacji, po której opadly mi rece. To impreza kolegi z przedszkola mojego starszegi syna...
Omine temat jedzenia, bo o dmuchanych parowkach "smakoszkach" i spolce nie chce mi sie nawet pisac...
Chlopcy, ktorzy lubia sport, grali sobie w fife na xboxie. Byla ich trojka. Solenizant Jacek, moj syn i jeden jeszcze kolega. Jacek nie chcial oddac pada i gral na zmiane z chlopcami. Chloocy w koncu zechcieli zagrac ze soba, ale ten nie chcial nadal oddac pada. Ten trzeci kolega chcial mu go wyrwac, ten go kopnal solidnie w tylek... Bylam przy tym akurat, nie chcialam rozmawiac z Jackiem sama, bo to nie moje dziecko, wiec zawolalam mame, zeby zareagowała. On rzucil ze zloscia gre, wpadl w szał, matka wylaczyla gre "skoro nie umie sie zachowac". Polecial do ojca z wielkim zalem. Ojciec poszedl do pokoju, włączył fife, dal mu i mojemu synowu pada. Matka pyta sie go dlaczego tak zrobil. Jego odpowiedz powalila mnie na łopatki...
"Niech Jacek gra sobie, bo chlopcy sa bardziej wyrozumiali i będą sie zamieniac"...
Czy mi sie wydaje czy ta sytuacja powinna miec inne zakonczenie?