Dzień zaczął się bardzo wcześnie - Tomek wstał o 6:00 a mnie obudził (tak, tak - musiał mnie budzić bo spałam jak suseł, hi hi) o 6:45.
Szybciutko wzięłam prysznic, wysmarowałam się wszelkimi dostępnymi środkami pachnącymi
i ruszyłam w stronę kuchni napić się kawki
Wymieniliśmy z moim Skarbem kilka uwag - na temat pogody, tego jak to wszystko będzie wyglądać i stwierdziliśmy z lekkim zdziwieniem, że wcale się nie denerwujemy
O godzinie 8:00 byłam już u fryzjera a Tomuś pojechał po chlebek weselny do Woźniaka. Siedziałam na fotelu, pani Kamila działała przy moich włosach i usłyszałam dźwięk mojego telefonu.... kurcze...przestraszyłam się, że coś sie stało - telefon tak rano.... w dniu ślubu...
Odebrałam i usłyszałam Tomka: "Asiu, jest problem...." zamarłam...
Okazało się, że piekarnia Woźniak nie upiekła nam chleba weselnego!!!
Myślałam, że się wkurzę a tu niespodzianka - trochę zachciało mi sie nawet śmiać... stwierdziłam, że to nie koniec świata...tylko gdzie teraz dostaniemy chlebek weselny??? Już sobie wyobraziłam jak rodzice witają nas bułkami albo drożdżówką (aby było słodko)... Okazało się, że to nie będzie konieczne - dostaniemy od Woźniaka chlebek weselny z wystawy
- nie wiem ilu letni (he he) ale wyglądający tak samo jak ten świeży!
Odłożyłam słuchawkę, wzięłam dwa głębsze oddechy i oddałam się w ręce fryzjerki....
Było miło a tu raptem weszła do fryzjera starsza pani, spojrzała na mnie i zobaczyła welon. Uśmiechnęła sie dziwnie i powiedziała głośno: "A dzisiaj ma podobno padać. Nawet burze zapowiadali!" Już chciałam jej coś odpowiedzieć - będzie mi humor psuć!
ale się powstrzymałam.... i okazało sie, że baaaardzo dobrze zrobiłam..... a dlaczego dobrze? Po jakimś czasie przyjechał Tomuś na strzyżenie, wchodzi i .... wita się z uśmiechem z tą panią!!! Okazało się że to jego CIOCIA!!!!
he he - ale ten świat mały - trzeba uważać co się mówi i robi....
Po fryzjerze pojechaliśmy po kwiatki - piękny bukiet robiony w "Kwiaciarni leśnej" - a potem na makijaż - do Natalki Jakubik.
Wróciliśmy do domku około 11:45 i czekaliśmy na świadków - i nadal stwierdziliśmy, że nic a nic się nie denerwujemy!!!
Świadkowie przybyli równo z fotografem - Jurkiem A. i jego asystentką - Magdą około 12:15 i zaczęło sie szykowanie, lekke nerwy - czy zdążymy na sesję....
Świadkowa jadąc do nas znalazła na ulicy srebrnego SŁONIKA z podniesioną trąbą
Wiedzieliśmy, że to dobry znak!
Wyszłam z pokoju ubrana w suknię - z drugiego pokoju wyszedł mój przyszły mąż i.... ACH.... Tomuś wyglądał suuuuper! Ja podobno też baaaardzo mu się podobałam
Świadkowie pomruczeli pod nosem (mam nadzieję, ze z zachwytu
)
Wyszliśmy z domku......
Na sesję pojechaliśmy do Parku Kasprowicza. Z kamerzystą - p. Jarkiem D., umówiliśmy się przy fontannie obok Urzędu Miejskiego.... tylko, że on czekał od wejścia do urzędu a my - od strony Jasnych Błoni, hi hi... Ale się odnaleźliśmy
Zaczęła się sesja - przytulanie, całuski i wygibasy! Ludzie patrzyli, uśmiechali się, machali nam - a ja widziałam TYLKO mojego Tomka - i trochę sie wzruszyłam.... Tak Go kocham!!!
c.d.n